poniedziałek, 21 września 2015

"Fala dziadów; niewypał umysłu" - opowiadanie, proza

           
                Dwa miesiące temu dawałem komputer do przeinstalowania i zabezpieczania przed
włamaniami hakerów. Niestety, nic się nie zmieniło ... komunikaty i włamania hakerów z sekty
pedoli nie ustały. Niedawno poprawiałem opowiadanie "efekt alfonsa" ... po opublikowaniu ...
haker przesłał mi komunikat głosowy:
nie spieprzyłeś nam intrygi i nie wrócisz już do pisania opowiadań.  Niedługo laptop        ci się uszkodzi i przestaniesz istnieć. 

         Mam zaczęte i nieskończone i "sutenerzy z bożej łaski" i "nibygwałt na sumieniu" pewnie temu
prorokował ich boss że nie wrócę do tych opowiadań ... trudno; zlikwidowali mi też numer telefonu
bo wedle hakera "nigdzie się już nie dodzwonię i nikomu na mnie nie zależy" - trudno.
Nie mam możliwości nagrać urzędników-sutenerów i sędzin czy dewiantek ... ostatnio udało
mi się tylko złapać ich komentarze w internecie ... nic wielkiego, ale zawsze możecie przekonać się
choć częściowo jak mnie traktują z sekty pedofili, tu od lat jestem beztalencie i do niczego
się nie nadaje.

autor rysunku, czyli ja jest dla wielu w tym systemie społecznym
beztalenciem; tu choć złapałem komentarz ... zwyrodnialców
z realnego świata nie złapię i wam nie udowodnię ... choć tyle dowodu! 



Handel ludźmi i narkotykami opiera się mocno i ma wsparcie sekt ... jak widzicie
nie pomoże że byłem 3,5 roku w Holandii wbrew woli na ich misji religijnej; zgłaszanie
na policji raczej odnosi odwrotny skutek.
Od 4 lat jeszcze mam praktycznie więzienie za nie branie udziału w ich gwałtach i przestępstwach
... coś haker napomknął że jeszcze rok będą mnie katować ... to by wyglądało na 5 lat po
operacji kręgosłupa ... a tyle trwa w ich pedofilskich strukturach katowanie i prześladowanie
 wytypowanych ofiar.
Miałem jeszcze wam sfotografować dokumenty z rozprawy rozwodowej z Krosna byście się
przekonali do czego są zdolni ci zwyrodnialcy, ale to i tak nic nie zmieni.
Oni ustalają co zrobiłeś i mszczą się tak jak im pasuje i najczęściej na takich co nie mają z nimi szans.
Do czego są zdolni? nie mają wstydu ani honoru ani skrupułów ...  opisywałem w "nibygwałt na sumieniu"
ich sporo przekrętów. A że te groźby przesyłali pewnie zacznę opowiadanie
 "fala dziadów-niewypał umysłu"; do tamtych opowiadań wrócę jeśli zdrowie i czas pozwoli.  


wstęp:
           Fala dziadów to jedna z form tworzonych na potrzeby mordowania psychicznego
ludzi, jej głównymi orędownikami byli przestępcy, urzędnicy-bandyci i duchowni religijni (odsyłam do
opowiadania "byłem księdzem" - tam znajdziecie potwierdzenie), to umacniało hierarchię
w stadzie.
Apogeum tego tworu było w latach 80-tych poprzedniego wieku. Ja jak opisywałem w poprzednich
opowiadaniach byłem przez uczciwą część społeczeństwa szykowany do opisywania tego
wszystkiego. Gdy w 1989 roku trafiłem do wojska wiele osób szybko dowiedziało się o transie
i o mojej misji i wiele osób próbowało manipulować tym co ma być w przyszłości
(zwłaszcza ci z elit i z szczytów hierarchii) ... ja jednak obstaje po stronie prostego ludu i ludzi
 którzy nie mieli wyboru i musieli cierpieć skazani przez włodarzy religijnych i kacyków.


Fala dziadów; niewypał umysłu


rozdział pierwszy: nieludzki syf!


                           Grudzień 89 był szary i beznadziejny, nie lepiej prezentowała się kompania
młodego wojska. Właśnie ukończyli szkolenie w ramach szkółki i otrzymywali przydziały 
do dalszego odsłużenia. Jaka władza i system rządziły takie było i ich zachowanie ... padało 
nazwisko i rozkaz wyjazdu ... a w odpowiedzi karnie odkrzykiwano: "kara! syf"! 
Wściekłość na twarzach maskowano jak to było możliwe, już nikt nie chciał ich tu trzymać; 
tam gdzie jechali czekał jeszcze większy syf i dziadowska fala. Nikt nie reagował na 
zachowanie poborowych, system już ich wciągnął w swoje tryby i masakrował psychicznie
i fizycznie po kolei; bez znaczenia czy pojedynczo czy grupami. 
Bunt był wpisany w scenariusz wydarzeń, starzy z hierarchii wiedzieli po co to jest ... ci co 
teraz się najwięcej stawiali i byli najuczciwsi i najtwardsi po kilkunastu miesiącach katowania
i po awansie w hierarchii na vice-dziada stawali się najgorliwszymi dręczycielami i 
zwolennikami takiego systemu. Część nawet nie kryła ironicznego uśmieszku. 
Tak ten uśmieszek ironiczny!
Kilka miesięcy wcześniej stałem przed dowódcą kompanii, porucznikiem ... uśmiechał się
ironicznie i śmiał ... 
- co to z Tobą zrobić! oczytany! co? myślisz że nie czytałem "dobrego wojaka Szwejka"
czy "CK-dezerterzy"? ... śmiał się  ... jaja sobie robisz, wiem kim się inspirujesz! .... ironicznie
się uśmiechnął ... co? myślisz że jak będziesz trzymał z nimi i ich krył i pomagał to znajdziesz
coś w życiu lepszego ... zaczął kpić .... kiedyś zapomną o Tobie, będziesz zdychał w samotności
wyszydzony i opuszczony i już nie nie będzie! Sławek to czy tamto! pomożesz! weź za mnie
to czy to! pomóż! ... kpiąco patrzył na mnie
- nie wiem! ... wzruszyłem ramionami ... teraz tu trafiłem i nie mam wyboru; mam tylko wybór
 jak i przez kogo będę ukarany; na dziś wolę kary od fali i dowódcy ... spojrzałem spokojnie,
przy okazji zastanawiało mnie jego znajomość intryg i tego co się dzieje na kompani; wiedziałem
że system donosicielstwa w tym społeczeństwie był opracowany do perfekcji; wszyscy donosili
na wszystkich i dzięki temu wszyscy wiedzieli wszystko - ale oni dopiero co tu przyjechali 
i dopiero zawiązywało się wszystko i co tu można przekręcić. Przypomniał mu się kacyk-sutener
i przepowiednia o dawaniu wyboru. Czyżby to było od lat ustawione i wszyscy robili to co pozwalała
hierarchia by móc karać i wyłapywać tych co oni chcą. To było prawdopodobne.
Monitorują wydarzenia i polują ... jestem pewnie zwierzyną zbyt marną, tu były dzieciaki 
ważnych z elit; pewnie chcą "haki" zbierać na nich. 
- polityczny się tobą interesuje! ... wyrwały mnie słowa dowódcy z zamyślenia ... wkurzają 
te mendy-politruki; dobrze że nadchodzi nowe, ja odchodzę ale kiedyś będziesz to pisał, 
to napisz ode mnie "nic tak nie wkurwia wyższego stopniem jak musi honory oddawać 
takiej politycznej gnidzie; chorąży a ma takie plecy że ja mu salutuje, kpina a nie wojsko!" 
- nie przytaknę! ... uśmiechnąłem się dyskretnie mówiąc to  
- no i dobrze ... roześmiał się ... ja odchodzę, przydzielają tu nowego; Ty się masz jutro
stawić w sztabie u chorążego! to rozkaz! a za karę masz kolejny tydzień służby 
- ku chwale ojczyzny! ... rzuciłem radośnie; układ nie ginął. Stary wiarus chyba rozumiał
  że to mniejsze zło w moim przypadku. Nie miałem szans z bogatymi i wpływowymi, a w 
hierarchii bym po prostu zginął ... a tak, pomagałem na wszelkie sposoby. 
Na przykład po kilku urlopach za strzelanie; miałem przechlapane u dziadów i zakaz opuszczania
jednostki; za to strzelałem potem do tarcz na zamówienie, skoro mi nie wolno było to inni jeździli. 
Dowódca chyba to widział, zawsze ironicznie się uśmiechał po strzelaniu. 
Wiedział że kryję chłopaków i biorę na siebie więcej jeśli trzeba. Karał mnie, choć wiedział
że ja tego nie traktuję jako kary. 

Jeszcze nie wszedłem na korytarz a już z kompanii czekali
- masz służbę? 
- mam .. odparłem 

Na drugi dzień czekało gorsze. Polityczny ... politruk ... najgorsza część hierarchii. 
Ich zainteresowanie znaczyły tylko jedno: jakiś konkretniejszy wyrok. 
By opisać rolę politycznych w wojsku porównam ich metaforycznie do roli krokodyli
w Afryce podczas przeprawy stad gnu przez rzekę ... fala i polityczni tym się 
zajmowali co te krokodyle, eliminowali ze stada co im pasowało i wpadło w zęby.
Stada zwierząt przeprawiających się co sezon w ramach instynktu przypominały obowiązkowy
i powszechny coroczny pobór.
W tym roku następowała zmiana systemu, odchodziło stare, nastawało nowe. Oni byli chyba
najlepszym przykładem tej zmiany.
Z daleka obserwowałem drzwi oficera, a ten przykręcał
nową tabliczkę z napisem "oficer do spraw wychowawczych" ... stara z napisem: oficer polityczny
lądowała jako zabytek do lamusa. 
Tak te krokodyle to dobry przykład. Nowy system nie wiedząc co zrobić z pożytecznymi 
przecież hierarchami ... postanowił zrobić coś co przypominało-by, przejęcie władzy przez
roślinożerne zwierzęta i te w ramach nowego postanowiły dać nową funkcje krokodylom:
będą pilnować przepraw i w ramach zapłaty mogą pożreć ile chcą z stad przeprawiających się.
Tak! taką zmianę właśnie wprowadzono w tym systemie społecznym.
Teraz stali się oficerami do spraw wychowawczych choć robili to samo co dawniej i były to
te same osoby. 
Ja mogłem tylko przełykając ślinę próbować opanować stres. Niestety stado w którym 
urodziłem się wiedziało co mi szykuje przerabiając mnie z lewo na praworęcznego. 
Stres i presja wyzwalały stare lęki i zaczynałem "mylić" ręce ... przypominały się szykany i 
prześladowania i zamiast pożytku było pajacowanie .. stałem przed chorążym i machałem 
to prawą to lewą ręką nie wiedząc co się ze mną dzieje. Tak to się nazywa zapobiegliwość
społeczna, byłem wyeliminowany na dzień dobry .... parszywa wiocha skazała mnie za życia
na paranoje i ciągły stress i strach i wyszydzenie ... nikt nie mógł pojąć jak się może mylić
prawą rękę z lewą ... a to nie było mylenie, odruchowo robię coś lewą i zaraz jest panika i stres
i buch prawa. Nie tłumaczyłem się, po wyzwiskach od dziecka od sieroty i wieśniaka i 
wszelkich szykanach po śmierci Taty olewałem to społeczeństwo i system, liczyłem na traf, 
łut szczęścia i może jakaś zemsta się utrafi.
Na razie stałem przed chorążym. Po chwili już poprawnie; zgodnie z regulaminem; zachowałem się.
Patrzył dość zdziwiony na mnie:
- wejdź! ... musiałem zrobić na nim niezłe wrażenie z takim salutem. 

Czekałem na pozwolenie i na dalsze instrukcje. Chyba się domyślił i dał rozkaz:
- Spocznij! 

Rozdział drugi: dno syfu już ludzkie!

             Patrzyłem na stolik politycznego i zastanawiałem się czy jest w stanie pobić tych z Kllosna
czy Gollic. Co może wymyślić? chyba nie musi nic wymyślać, leżała tam moja teczka personalna.
Cisze tylko przerywał miarowy plask tabliczki z napisem: oficer polityczny; wróciła do rąk swego
pana i stała się metronomem; idealny rytm ... plask, plask w idealnych odstępach czasu.
To wystarczyło, złe uczynki same się przewalały przez głowę ... o które może się czepić? co tak
ważne jest aż takiej fatygi; takiej osoby.
- no tak młody! ... sięgnął po teczkę i wertując zapisane kartki kontynuował wywód ... czasy się
  zmieniają! fala przygina, chcemy ukrócić ich wpływy i to co robią! mało że ci idioci przysyłają
co raz więcej kalek to fala dokończa dzieła i okalecza pozostałych!
Jak widzisz jest nowa tabliczka i co tam pisze? ... rzucił pytaniem
- oficer do spraw wychowawczych! ... zameldowałem
- no właśnie! bierzemy się za falę i kończymy z tym; jakieś wychowanie potrzebne; chce wiedzieć
wszystko! co i jak i gdzie!

Czyli to była ta kara, cwani są; fala jest usankcjonowana społecznie i funkcjonuje wszędzie: szkoła,
internat, studia, zakłady pracy. Jedynie w wojsku są poza prawem i bezkarni i odbija im całkiem.
Donoszenie i walka z nimi to skazanie na śmierć za życia. Sekty sankcjonujące falę dodatkowo
na wrogów hierarchii narzucały klątwy i ekskomuniki! Bezsens, zwłaszcza że to polityczni
wprowadzili ten twór do struktur społecznych, zaczynając od wojska i służb pokrewnych ... a teraz
chcą z tym walczyć. Szok! Mam donosić? przecież jakby chcieli to wpadają wieczorem na każdą
kompanie gdy fala rządzi i zgarniają kogo chcą i mają na gorącym uczynku ... czyli potrzebuje
mnie jedynie tu na podpuchę. Będą się mnie obawiać, cwane!
Polityczny zatrzymał się na ostatnich wpisach teczki, podniósł głowę
- wiesz jak zadrzeć z systemem! ... uśmiechnął się ... no proszę! kolegę okradli, zorganizował wsparcie!
 na strzelnicy jaja sobie robi! no proszę! na przepustce stanął w obronie żony oficera ... no proszę!
tego to ci prostytutki nie darują - wyszydzą cię! no proszę ... dorwali dziadki Ślązaka a ty go ratujesz;
no tylko jak wy te wódkę przemycacie i jak sprzedajecie? .... spojrzał kpiąco ... to co was łapiemy
to jest na magazynie, sprawdzałem ... uśmiechnął się
         Ja też się uśmiechnąłem do wspomnień, dorwali dziady młodego i dostał zadanie zorganizowanie
alkoholu dla nich; no to pomyślałem jak to zrobić, a że drugi miał niedaleko cywili znajomych to
się powiodło! dla podpuchy i hecy dawaliśmy "coś przechwycić" dla statystyk i dla kary.
- nie wiem! ... odpowiedziałem ze spokojem; nie kłamałem! tego akurat nie wiedziałem, dzięki służbie
jedynie chłopaków pilnowałem
- no tak! .... spojrzał na mnie spod oczu sugestywnie ... stań bokiem!
- tak jest ... wykonałem polecenie i stanąłem bokiem
- podnieś na plecach koszule ... rzucił kolejnym poleceniem
- tak jest ... odparłem i uniosłem koszule; tyle wystarczyło; uszkodzone kręgi tworzyły specyficzne
   ugięcie
- coś mi tu nie pasuje! mówiłeś konowałom co ci się dzieje z nogami i ciałem?
- tak! ... krótko odpowiedziałem, nie było sensu się tłumaczyć
- i co oni na to? ... kontynuował pytania
- symulant jestem! zdrowy! i zero dyskusji! ... odparłem
- debile ... parsknął śmiechem ...
 coś muszę sprawdzić! coś mi się tu nie podoba ... odparł i sięgnął do szuflady po coś

       Miałem złe przeczucia, przypominało to sytuacje z para-religijnymi i ich proszkami narkotycznymi.
Po chwili się wyjaśniło, dmuchnięcie i słodko w ustach i po chwili .... przerwa w dostawie informacji ...
dopiero po jakimś czasie zaczęło do mózgu docierać: i napiszesz że jak już konował jest do niczego
to go do WKU kierują; tu równocześnie otworzył mi się trans i zobaczyłem sytuacje sprzed kilku miesięcy.
Lekarze z WKU i jak mówi: i napiszesz że jak już tak głupi że się do niczego nie nadaje a jeszcze
na tyle złośliwy i podły to go do wojska na oficera politycznego kierują!

Tak się przytrafia w tym systemie. Przewałka myśli i odtwarzanie tamtych wydarzeń. Stoję na WKU
przed lekarzami, a oni mi każą zapamiętać, i mówią: napiszesz o tym kiedyś! Opisz w miarę:

Czerwiec 1989, pomieszczenie biurowe WKU
Dwóch oficerów-lekarzy siedzi za suto zastawionym stołem: wszelkie jadło od mięs po omasty i chleb.
Nie brak i tego co w tamtym systemie najważniejsze: alkohol!. Systematycznie polewają i wznoszą
toast:
- za złote czasy!
za złoty okres!
za zdrowie!
itp itd
-  wiesz! ... tu wskazał rozmówca stół ... i oni pierdzielą że kryzys, bieda ... tu wyciągnął zwitki banknotów
i rzucił ... a gdy trzeba zapłacić łapówkę by sąsiada albo krewniaka wzięli do wojska to jest wszystko!
- to bardziej jak zryte społeczeństwo; nie cierpię tych obłudników; wszędzie na świecie płacą jeśli już
  by nie wzięli do wojska ... to parodia ludzi ... pokazał stos kartotek ... mamy już zapłacony komplet
kilkuset poborowych ... parsknął śmiechem na koniec
- no nie przesadzaj! mamy kilkudziesięciu z stałą opłatą za siebie! .... śmiał się ... oj złote czasy! to se nigdy
 nie wrati! ... rzucił swoim powiedzonkiem ... to se nigdy nie wrati!
- no i mamy jeszcze tego! patrz: to dopiero zryte ludzie ... rodzinka z wiochy przyjechała i zamówiła pobór!
matka przyjechała i prosiła o pobór! jakieś cwaniaki przyjechały (pewnie sąsiedztwo) i też dla niego
proszą .... śmiał się ... ale kogoś chcą za wszelka cenę okaleczyć i wykończyć! a co mnie to!
dawaj go na stos i dorzucił jego akta.
- straszne są wieści; podobno będą systematycznie zmniejszać czas służby w wojsku i zlikwidują
  stały pobór! ... z rozpaczą w głosie mówił jeden z nich
- to fakt! to se nie wrati! ... opuścił głowę z rozpaczą
- trzeba korzystać dopóki system na to pozwala ... podsumował jeden
- to co? idziemy do domu? ... spytał drugi
- po co? jedzenie jest, picie jest ... machnął ręką i wypił za system!!!

          Rzeczywistość upominała się o swoje, powoli czułem dreszcz i przenikliwy ból
wędrujący od kręgów po stopy. Wybudzało to skutecznie, patrzyłem z żalem na oficera. Wspomnienia
uciekły i już tylko pamiętałem słowa po śmierci Taty jakie usłyszałem od pedoli ... cena za życie
w tym systemie:"... wyszydzimy cie!..." i jeszcze mignęło kilka twarzy i ich słowa i cisza ... tak!
cisza nastała! Polityczny zrozumiał że już jestem: tu i teraz.
- dobrze! tyle! ... jeszcze groźnie spojrzał i wydał polecenie ... Odmeldować się!
Odprawiłem rytuał na odejście od oficera i wróciłem na kompanię.
Tak! już wszyscy wiedzieli że byłem u politycznego. Wszystkie spojrzenia jasno wyrażały dezaprobatę,
wracałem "nietknięty" ... to było dziwne i podejrzane.
Jedynie Ślązak patrzył na mnie ze zrozumieniem; choć trafił do wojska jako ochotnik to była to kara
 zamienna, miał sprawę  i groziło mu więzienie; znał system i wiedział że wszystko tu nie jest i nie wygląda
 na to co próbuje narzucić system.
- to co? kontynuujemy? ... uśmiechnął się i spytał
- musimy przestać! kapnęli się że robimy hecę i to podpucha; mogą wszystko monitorować ... odparłem
- dobra! wielkie dzięki! nigdy ci tego nie zapomnę! .... spojrzał z dumą na mnie i podał rękę

       Tylko się uśmiechnąłem delikatnie, znałem cenę szyderstw i obłudy systemu; wiedziałem że
to tylko słowa. Ale warto było dla tego uścisku zachować się jakoś. Podaliśmy sobie rękę i uścisk dłoni
spowodował napięcie mięśni, to było twarde i mocne uściśniecie.
Co z tego że oficerzy mieli racje; chory i wyszydzony będę zdychał w samotności w przyszłości
bo to społeczeństwo ma swoje zasady i hierarchię.
Wtedy takie tu i teraz miało inny wymiar, dłonie mają swoją specyfikę ich uścisk powodował
utrwalenie w pamięci gestu .... nie tyle przyjaźni, co: docenienia, dowartościowania, poczucia szacunku!


Rozdział trzeci: błysk uczciwości na dnie syfu!

          Nie trzeba wiele by wojsko nim nie było, fala wystarczyła i to szybko realizowała.
Młodzi mają sobie radzić i już! mają nauczyć się babrać i pływać na dnie syfu i już! Siedziałem
znów na rozmowie u dowódcy, chciał usłyszeć moją wersje o spotkaniu z politycznym.
- nastało nowe i powiedział że od teraz będą w wojsku wychowywać! ... meldowałem karnie ...
   ale nie mówił jak, to nie wiem czy chodzi o dobre czy złe wychowanie ... spontanicznie dodałem
- dobre! ... prychnął śmiechem, spojrzał groźnie ... wiesz po co cie wezwałem? ... groźnie spytał
- melduje że nie! ... odpowiedziałem, choć domyślałem się; pewnie chodzi o przekręt z Ślązakami
i "małego", pojechał na urlop choć fala robiła przekręt i nie chciała go puścić.
Nastała cisza, dowódca spojrzał na krzesło i wydał polecenia:
- można usiąść! ... mówiąc to otworzył moją kartotekę ... czyli, maturę zdałeś, zacząłeś studia i masz
umowę o pracę na stałe! co za debile cie skierowali do wojska? przecież fala cię zniszczy i zaszczuje;
coś mi się wydaje że to ostatnie dni gdy radzisz sobie w wojsku ... roześmiał się i spytał ... ktoś był tu
przed Tobą z ludzi z waszego regionu?
- tak! mam kilka złośliwych i nienawidzących mnie osób i kilka było tu w jednostce ... odpowiedziałem
  z spokojem ... od śmierci Taty w 80-tym mam tylko do czynienie z psychopatami ... dodałem
- widzę! ... czytał moje dokumenty ... to co? nie mamy wpływu na tamto, to może zajmiemy się tym
  co jest w naszych możliwościach ... władczym tonem wypowiadał słowa ... co proponujesz na pierwszy
ogień?
- nie mi decydować i proponować! ja mam się słuchać rozkazów! ... odpowiedziałem z uśmiechem
- racja! ale sprawdzimy co to z tej twojej matury; poproszę o wykład o uczciwości ... spojrzał
 spod oka na mnie, ironicznych śmiech malował triumf na jego twarzy
- uczciwość? ... udałem zastanowienie, czyli szuka konfrontacji i mam sam się skazać za pomoc tamtym
  jako własny błąd i nieuczciwość; jak wybrnąć? ... powiem to na przykładzie tego co tu się dzieje:
dziady z fali dorwali Ślązaka, dostał zeta i polecenie ma kupić wódkę i postawić dziadom i oddać resztę!
to wystawienie na próbę uczciwości - jak w nieuczciwym systemie wykonać takie polecenie i
nie naruszyć norm dotyczących uczciwości ... czyli zachowania się zgodnie z przepisami i zgodnie
z normami przyjaźni i relacji między ludzkich ...

           Mówiąc to zaczynałem rozumieć co się stało, przysłowiowy zet i reszta z zakupów było szyderstwem
z młodych ... dziadów. Młody miał się dowiedzieć o najbliższej melinie i kupić wódkę i postawić dziadom
i oddać resztę. Wbrew pozorom nie chodziło tu o picie i sposób w jak młody opuści jednostkę i załatwi
sprawę, tu chodziło o melinę i kto czerpie z niej zyski. Ale wtopa! oficerowie z falą mieli układ, ścigali
młodych do picia i stawiania a oni czerpali zyski z melin. Ale wtopa! to temu się kapnęli że coś jest
nie tak, nie mieli na melinach swoich obrotu i ci co tam sprzedawali nie dzielili się zyskiem.
Spojrzałem zrezygnowany na dowódcę, i próbowałem nie dać poznać po sobie że się kapnąłem
 o co biega!

- moim zdaniem uczciwość to utopia gdy system w ramach wyboru pozwala tylko wybrać coś złego i
  nieuczciwego by przetrwać! ... dodałem
- no dobrze! zaczynasz rozumieć to uściślę, co z tego masz? ... patrzył na mnie spokojnie
- niewiele! ekonomicznie nic! pomagam im koleżeńsko i gdy mnie spotkało zadanie z zetem
to bez problemu postawiłem dziadkom ... odpowiedziałem na luzie
- dlaczego z nimi nie pijesz?
- nie lubię picia takiego! ktoś musi być trzeźwy i choćby mieć służbę i być ukaranym ... uśmiechnąłem
się ironicznie
- racja! częściowo cie rozumie! czyli to nie o zysk chodzi, tylko chcieliście starych zadowolić i sobie  łatwiejsze z falą przejścia ustawić ... kiwał z zrozumieniem głową ... a co z "małym"? czy to
było uczciwe że mało że mu pomogłeś na strzelnicy zdobyć urlop to jeszcze karę wziąłeś na siebie
by pojechał?
- okradła go fala; chłopak nie ma tu jak się opłacić i załatwić to co mu kazali ... odparłem .. czy to uczciwe?
okraść kogoś i zrzucać winę na niego? dziady chcieli go wkręcić by nie pojechał na urlop i by za karę
dostał zakaz opuszczania! czy to uczciwe? ja się wobec niego zachowałem uczciwie i uważam że to
fala i system są nieuczciwe. Pojechał, wróci i opłaci się dziadom. Będzie choć udawane: uczciwie.

To byłe wredne; dziady żyli z okradania nowych; tak zwana "amba" grasowała i przejmowała na własność
rzeczy młodych. Wszystko co miało wartość sentymentalną, czy też zwyczajnie nadawało się na sprzedaż
ginęło w sposób niewyjaśniony w wojsku.
Co jakiś czas kadra robiła kontrolę rzeczy i karała okradzionych i wymuszała opłacenie
od nowa tych rzeczy. Wszystko na papierze zgadzało się i pomimo pazerności "amby" wracało wszystko
do normy.
Takie coś się przytrafiło i jemu, pusty plecak i zero rzeczy. Chłopak się załamał, ale
zorganizowaliśmy pomoc na szybko. Dziady były wkurzone o to, koleżeńskość i solidarność żołnierska
była niemile widziana. Tu miała być walka o przetrwanie i nienawiść wobec siebie i zero zaufania.
Dopiero się wściekli gdy po strzelaniu dostał urlop. Poprosił mnie o pomoc, tyko ja strzelałem bezbłędnie
i ja mogłem to zorganizować i się poświęcić. Nie miałem wyrzutów sumienia, ten system był tak obłudny
że nie uważałem tego za nieuczciwość. To była koleżeńska przysługa, uczciwość międzyludzka.
Ta nie było czarno białe i normalne stawianie wyborów, to było ich standardowe "mniejsze zło".
Dziadki postanowili do końca maltretować "małego" i uniemożliwić mu wyjazd.
Postanowili wrobić go i ukarać zakazem by nie pojechał. Ja się podstawiłem i  w tej sytuacji
wziąłem winę na siebie.
- czyli co? myślisz że oni to zapamiętają i kiedyś uczciwie wobec ciebie postąpią? ... śmiał się ironicznie ...
  no i jeszcze obroniłeś żonę oficera przed napastowaniem dziadka z fali ... prychnął ... tego ci prostytutki
nie darują; ja cie nie będę już karał! masz i tak z falą przerąbane i z nimi! współczuję już ... ryknął śmiechem

Uczciwie stawiał sprawy, choć tyle!

Jeszcze zanim jej pomógł w konfrontacji z dziadkiem z fali, miał przechlapane z nimi.
Po tym jak go para-religijni dorwali jako świadka gwałtu rytualnego, wprost miałem przepowiedziane:
wystawimy cię prostytutkom do wyszydzenia!
Czyli kumulację miałem, prawie co roku coś się przytrafiało i potem decydent wprost szydził:
tego ci one nie darują! jesteś skończony i wyszydzony!
Patrzyłem na dowódcę i zastanawiałem się czy nieuczciwość w nieuczciwości staje się uczciwością?
Już się nie odzywałem, czekałem na pozwolenie odejścia; nie miało już nic sensu. Zrozumiałem że
wszystko jest tak ustawione że i tak będzie tak jak oni zaplanowali. To było też moje ostatnie strzelanie,
dziadki od wtedy już mi organizowali inne zajęcia bym nie pomógł innym. Udało się spontanicznie
ich zaskoczyć i zrobić coś innego niezgodnego z ustawką, ale i to wyeliminowali.
Jedynie nagrodą za to wszystko było spotkanie po urlopie "małego", szczęśliwy i zadowolony.
Z czasem i na melinach odzyskali zyski oficerzy, to i wydawało się że zapomnieli o Ślązakach.
Jednak w tym systemie mściwość i zemsta to podstawy:

- proszę pomóż? Sławek? ... stał naprzeciw mnie Ślązak i błagał by go kryć i mu umożliwić wyjście
z jednostki; w jego oczach wielkimi literami uczucia napisały WYBACZ!SZANTAŻ!WYMUSILI!
Czyli tyle trwała pamieć i wartość tamtego: nigdy ci tego nie zapomnę. Złamali go szantażem
i szukają na niego haka. Zrozumiałem go; już wtedy nie liczyłem na zbyt wiele.
- rozumie cie! ... podałem rękę ... załatwione! pomogę ci!
Podał mi dłoń, ale ten uścisk dłoni już był inny; już nie było wdzięczności, przyjaźni w tym geście
 ... gorycz i taka dziwna rozpacz; i nie moc.
Wina była, kara była i teraz musiałem uczciwie zrobić to co fala chciała.
System potrzebował uczciwie w papierach napisać: zrobił to czy to i go ukaraliśmy.
Nie wiem dlaczego nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy, co dziwne: wywołali u mnie poczucie winy!
Czułem się winny! czułem potrzebę zrobienia tego co system wymusza:
By uczciwości stało się zadość!
By uczciwość miała swoją chwilę!
..............................na papierze wypełnionym przez system!

rozdział czwarty: porządek i w syfie musi być!

                     Dzięki fali czas uganiał się za poborowymi w sposób skuteczny, mrugnięcie okiem
okazywało się drzemką na stojąco i przerwą kilkunastominutową godną potępienia. Na szczęście
moja kara to była służba podoficera dyżurnego. Można było choć udawać że się myśli i że czas
nie dopadł i nie sponiewierał za to że się jest. Siedziałem tak i myśli dopadały  i dręczyły i na dodatek
coś tu śmierdziało. Fakt latryny wojskowe pomimo czystości nie wytwarzały aromatów godnych
delikatnego zmysłu powonienia, to jednak coś tu nie było: halo!
Ślązak ma prikaz odgórny iść na samowolkę czy che czy nie chce; dziady z fali imprezowali ostatnio
kilka tygodni a dziś amba ich dopadła i znikli. Kompania jakby osierocona i zostawiona i wystawiona
na jakąś prowokacje. Zaraz kilku zaczęło to zauważać; skoro taki luz, to: odbój i impreza! padała
propozycja.
Czyli o to chodziło. Zrozumiałem. Po chwili przyszedł Ślązak i rzucił hasłem:
- to ja idę po cichu, rano wrócę! a skoro dziś luz z starymi to zróbcie imprezę ... mówiąc to jeszcze
zatrzymał się przy mnie, ale nie podniósł wzroku. Chciał iść, ale coś go trzymało: obawiał się czegoś.
- spokojnie! idź! ... odparłem i już rozumiejąc co się święci, dodałem ... będzie tak jak musi być
by było dobrze ... uśmiechnąłem się do niego po przyjacielsku, rozumiałem go. Po przejściach
z sutenerami i pedolami wiedziałem co to szantaż i manipulacja i jakie metody stosują by wymusić
by stało się zgodnie z ich planem. Nawet nie chciałem wiedzieć czym go aż tak zastraszyli, ale
to musiało być coś konkretnego. Jeszcze na odejście uścisnąłem mu rękę by poczuł moją akceptacje
i zrozumienie. Zdziwił się dość mocno, ale odszedł dużo spokojniejszy i nawet po kilku krokach
odwrócił się i dziwnie uśmiechnął.
- dobra! przekażcie po pokojach ... odwróciłem się do pozostałych dwóch na służbie ... będzie "nalot"
 i alarm nocny: pierwsza lub druga. Kompania może być obserwowana, to wszystko robić na luzie
i na spokojnie.

                    Po chwili już wszyscy karnie przygotowywali się. Jeszcze podeszli moi z służby.
- to czemu pozwoliłeś tamtemu iść? ... z pretensją w głosie spytali
- wygląda że mu kazali! musiał! ... odparłem ... ja biorę to na siebie, widzieliście jak ze mną
uzgadniał i ja go puściłem ... uśmiechnąłem się uspokajająco
- to co mamy robić? to co teraz? ... spojrzeli
- idźcie do swoich zajęć i czekajcie na alarm; sami widzicie że to coś dziwnego ten dzisiejszy
  wieczór ... odpowiedziałem

Pokiwali głowami i poszli zdziwieni. Ja myślałem i o politycznym i dowódcy i ich zachowaniu.
To było bez sensu, jakby chcieli dziadów z fali karać to by ich zgarnęli w ciągu zeszłego miesiąca.
Cały balowali, pili i jeszcze sprowadzili "panienkę" (4 tygodnie waletowała). Dziady
robili test, zganiali wszystkich co wieczór i kazali ją zaliczać. Po dwóch tygodniach pierwsi się wykruszali;
miałem podłą fuchę z tym ... nie wszyscy dobrze znosili wyszydzanie od pedała bo nie dał rady;
pierwszych trzech nawet próbowało popełnić samobójstwo, dopiero tłumaczenie że normalnieją
bo tylko debil się taką podnieca i chce ją zaliczyć ... pomagało. Ostatni już przyjmowali szydzenie
i jej i dziadów z spokojem i na luzie. Ostatni tydzień miała już tylko za adoratorów dziadków.
Dziadki na koniec ostentacyjnie w biały dzień ją wyprowadzali z jednostki. Wszyscy nic nie widzieli.
Kadra nawet udała że nic nie widzi, to nie istniał problem.
Ta jeszcze szyderczo spojrzała na mnie na odchodne, fuknęła i strzeliła focha.
Odwróciła się i poszła do cywila.
Co wieczór rytuał z "zetem i resztą" i ściganie młodych. I walki, właśnie ... dziady czasem wymuszali
walki: konfrontacje sztuk walki! ... zmuszali do bicia się na pokaz młodych!
Raz: "krawaciarza" dorwali, judokę! dostał do pojedynku karatekę i jatkę im zrobili psychiczną!
musieli walczyć! ten po kontuzji, prosił ... nie pomogło. Walczyli! wrzask! huk!
Wtedy nic; a tu by się o brak zysków z meliny tak wściekali? zastanawiało mnie to.
Potem przypomniały mi się słowa dowódcy; ja odchodzę; przydzielają nowego! No tak!
Chce se mocne wejście zrobić!
Ale cwani!
"krawaciarze" i szych inne dzieciaki na urlopach i przepustkach! dziady się zmyli i podpucha!
Alarm nocny i "wejście smoka" nowego dowódcy, kompania imprezuje i ubytki w stanie liczebnym.
Czyli same kary i ostra jazda na dzień dobry. Pewnie na jutro poligon planują!
Uśmiechałem się do swoich myśli. A i przyjemnie było spojrzeć na wojsko, nagle zmienili się
w karnych i zorganizowanych. Wszystko było przygotowane od 22 na to co ma się stać.
Dla ustawki, skoro prosili o imprezę i by coś się działo puścili jeszcze chłopaki kasetę z wesela
z magnetowidu co by impreza na kompani była.
Zostało czekanie; teraz już czas się dłużył; każda minuta trwała cały fragment z życia!
Wspomnienia, wydarzenia, analizy! Patrzysz na zegarek a tu wciąż ten sam czas.
Miał rację stary dowódca, szybko przemija pamięć o tym co robisz ... liczy się tylko
hierarchia i nienawiść w tym społeczeństwie. Nie byłem już im potrzebny, najgorsze przeszli
i mogli aklimatyzować się w fali. Mi polityczny załatwił już nieufność, teraz mieli mi dołożyć
za pomoc Ślązakowi w wyjściu. Ich system był prosty, mi lekka kara a oni ścigani kilka dni.
W pierwszym jeszcze będą pamiętać że to ustawka, ale po trzech już wszyscy będą mnie
obwiniać. Mogłem go nie puścić! To była stara skuteczna metoda, nawet zdolność
przewidywania tego co oni planują nie pomaga. Możesz zepsuć im plan i zrobić coś ekstra.
Niestety jutro będzie ich, to oni określą kogo i jak skarzą.
Głupio patrzyłem w zdjęcie narzeczonej, zakochany! niedługo ślub. Tyle pięknych chwil.
A tu pojawiają się mordy tych co decydują o losie, nie będzie ich:
klecha przepowiadający że poznam od nich kobietę i pobierzemy się i rozwiodę się z nią!
kacyk przepowiadający jak to mnie ich prostytutki wyszydzą!
pleban przepowiadające co i kiedy włącznie z emigracją i operacją kręgosłupa itp itd
kacyk przepowiadający jak moje dzieci nie będą się chciały do mnie odezwać (a dopiero
się miały urodzić a oni już przepowiadali jak się odwrócą)
wszelkie stare potyczki z ważnymi sutenerami z tego systemu i te najgorsze: szyderstwa
jakie słyszał od dziecka; wszystko się w takich chwilach przewala i piękne chwile i
dobre uczucia i gorycz i rozpacz i strach.

 i te ostanie z słów dowódcy: będziesz kiedyś sam, niepotrzebny.

Zostajesz sam z ciszą pomimo że wszędzie tłumy. Błoga cisza, cisza.

- Baczność! Ogłosić alarm! ... cisza trwa, ale gdy jest alarm zebranie kompani i wykonanie
rozkazu jest ułamkiem sekundy nic nie znaczącym.
Wszyscy w rynsztunku bojowym, gotowi, zwarci, godni systemu! stali już po chwili na zewnątrz
budynku! w tej chwili przydałaby się kamera ... hit propagandowy!
Po chwili dotarło do mnie, stary dowódca ruszał ustami. Jego kpiący uśmiech, duma,
oficerski dryl cudownie się komponowały z tym ruchem ust. Ja to odczytałem:
- Szwejk by z was był dumny! ... twarz dowódcy była uhahahana

Nowy dowódca przechadzał się i obwąchiwał wszystkich. Miała być impreza, pijani żołnierze
itp itd w scenariuszu było wszystko! a tu co?
spojrzał na mnie i wzrok zadawał pytanie i rozkaz: meldować!
- to inscenizacja, ta impreza to kaseta z wesela i takie tam; dziadków chcieliśmy nabrać!
  nie spodziewaliśmy się kadry! ... zameldowałem
- ja wam na poligonie inscenizacje zrobię! ... warknął, sam zaczynał się śmiać z tego, nagle sobie
przypomniał ... kogoś brakuje! chyba jednego! ... wykrzyknął
- tak jest! ... nie było sensu tego ciągnąć, ... melduje że jeden musiał iść i będzie przed porannym apelem!
- mam was! ... triumfalnie odparł ... dezerter!.
- jaki tam dezerter ... bagatelizowałem ... zwykła samowolka, musiał do dziewczyny, rano będzie!
- zobaczymy! no i się poznamy teraz, będzie ostro! jestem waszym nowym dowódcą! ... warknął
  groźnie ... służbowi do ukarania i kompania cała też! musi być dyscyplina i porządek!

Stary dowódca mało nie parsknął śmiechem, jego usta znów poruszały się do słów; Szwejk
by z was był dumny! niezła heca!  to wam się udało!
Nocne echo zaś powtarzało jak mantrę ostatnie słowa nowego dowódcy:
dyscyplina i porządek
dyscyplina i porządek
porządek
porządek
dek
dek




rozdział piąty: w syfie i porządek trzeba posprzątać!

                    Nocny alarm nie stanowił zmiany rytmu dnia i nocy w wojsku; on go tylko
uzupełniał jako epizod. Jednak kolejne dni to symboliczne sprzątanie: spotkania z oficerami
i dziadkami i ustalanie kar i co dalej.
                    Już po zdaniu służby miałem znów stawić się u politycznego, drogę urozmaicało
mi uczucie spojrzeń z wszystkich okien mijanych koszar. Wieść szybko się rozniosła o nocnym
przekręcie. Trudno opisać to uczucie, to coś nietypowego ... nie widzisz nikogo, a czujesz
tysiące myśli i czujesz czyjś oddech i wzrok!
Nie wszystko jest nierealne w tych odczuciach. Nagle poczułem energię i piekielną moc
zbliżającą się do mnie. (piszę to w epoce o innych standardach monitoringu, w tamtych
monitoring miał dwie nogi, parę oczu i uszu i system donoszenia informacji do góry hierarchii).
Element monitoringu naszej kompanii z wyraźnie negatywną energią szedł w moim kierunku.
- Ty! (tu w oryginale była dołączona tradycyjna wojskowa wiązanka inwektyw!) ... twarz i oczy
  i ciało wyrażało coś więcej jak wściekłość .... ale ze mnie idiotę zrobiłeś! ja meldowałem że jesteście
na służbie pijani i jest impreza na kompanii! ... darł się i przeklinał.
             Już wiedziałem że to nie skończy się na potyczce słownej, "monitoring" nie zważał że się
demaskuje i już wszyscy wiedzą że to on donosi. Szedł na całość by się zemścić.
To był człowiek "politycznego" więc odpadało pokonanie go! wiedziałem już jak lubią walki
w wojsku to raczej nikt go nie powstrzyma. Zostało szukać coś a la "pat".
Nagle wszystkie okna w otaczających budynkach otwarły się i zaczęło się kibicowanie.
"monitor" wyciągnął ręce i chciał mnie rozerwać na strzępy i nasycić swoją rozpacz i gniew.
Zręczny unik, kop w nogi ... rzuciłem się na niego łapiąc swoim uściskiem; strach spotęgował siły,
przeciwnik nagle zwiotczał i zaczął łapać oddech coraz trudniej! coraz mocniej zaciskałem na nim
ręce. Nic nie słyszałem z emocji przez chwilę, nagle zaczęły docierać do mnie krzyki i buczenie.
To nie walka, gdzie krew, gdzie bitka! przeciągłe buczenie. W to wplótł się groźny głos
"politycznego"
- ty idioto, nie publicznie! ... nagle zorientował się że to ja tamtemu zastosowałem duszenie.
- puść go! ... spojrzał zdziwiony ... natychmiast rozejść się! ... wykrzyknął

Powoli wstaliśmy. Nagle widownia znikła i ucichły wszelkie głosy, jedynie potężne sapanie
świadczyło o wysiłku jaki włożyliśmy w brak pojedynku.
Nagle poczułem uderzenie w kręgi lędźwiowe. Szybki celny cios mściwego elementu monitoringu.
- ty idioto! przecież to wszyscy mogą widzieć ... syknął polityczny ... na kompanie natychmiast!
Jego człowiek opuścił głowę i podkulił ogon jak zbity pies. Poszedł na kompanie swoją.
- a Ty ze mną .... warknął
Idąc za nim łapałem oddech i próbowałem pokonać ból, było ciężko! ale i czułem ulgę, mogło
być gorzej ... mogłem oberwać u niego na rozmowie i tam bym nie miał szans. Teraz choć
będą chcieli utrzymać pozory to jedynie mnie przemagluje i ogłosi karę. Karę?
tak; wspomnienie i dlaczego tu się trafia i dlaczego prowokują do takich zachowań by móc ukarać;
to wszystko się przypominało.
Już pierwszy dzień prawowitego dnia w wojsku był zapowiedzią totalnej jazdy bez trzymanki
i rywalizacja z idiotami. Tym dniem był dzień przysięgi wojskowej ... po oficjalnej prezentacji
i rytuałach nawet dość logicznych jak na wojsko nastąpiła część rozrywkowa ... czyli spotkanie
z zaproszonymi gośćmi! a ja cóż, hierarchia w stadzie i poziom z którego startowałem
nie zostawiał złudzeń: służba! służba to i pierwsze zderzenie z wojskowym idiotyzmem.
Stał przy mnie oficer dyżurny i wydał rozkaz:
- mamy donos o znieważaniu przez cywili munduru! sprawdzić i postąpić zgodnie
   z regulaminem!  ... padło stanowcze
- rozkaz ... rzuciłem formułką i ruszyłem psiocząc
Moim oczom okazali się winowajcy. Spokojna grupka ludzi; rozmawiali, żartowali, śmiali się,
siedzieli ... tylko jedna młoda dziewczyna ubrała czapkę żołnierską i zawadiacko nasunęła na czoło.
Poszedłem, zasalutowałem. Nie wiedziałem jak postąpić .... to było idiotyczne; postanowiłem
to po cichu uzgodnić z żołnierzem. Poprosiłem go na bok i wytłumaczyłem w czym problem.
On też zrobił oczy, ale zrozumiał że wykonuje rozkaz. Jeszcze odparł że postarają się zwracać
uwagę na to co się dzieje i nie popełniać znieważania.
Wróciłem z ulgą do służby. Nie minęła godzina i znów oficer stał przy mnie:
- jest znów donos o znieważanie i wygłupy tych osób! ... warczał oficer dyżurny, poprosiłem go
pozwolenie zameldowania o sytuacji i po uzyskaniu zgody powiedziałem o tym niby profanowaniu.
Oficer jednak uznał to za nie regulaminowe i rozkazał te osoby zatrzymać do wyjaśnienia.
Co zrobić? odkąd tu trafiłem wiedziałem i moja opinię podzielało wielu ... to nie są normalni ludzie.
Co zrobić? konsekwencje? co komu i za co? ... dziady mieli "obyczaj" aresztowania młodej
dziewczyny za obrażanie munduru i przetrzymywanie w areszcie wojskowym aż zgodziła się
odsłużyć ciałem dziadom karę ... szkoda mi ich było! Mi i tak załatwili i opłacili odpowiednie
traktowanie "znajomi", nic więcej mi nie zrobią po nad tamto ...
... zostało ich ostrzec i wybrać coś ludzkiego.
Stając przy ich stoliku, stanąłem na baczność i głośno i donośnie .... ocierając się o krzyk ...
zameldowałem:
- jakiś debil donosi do dowódcy i oficera dyżurnego że profanujecie mundur i obrażacie
wojsko! mam inne zdanie na ten temat i nie chcę was zatrzymać, proszę o wyrozumiałość,
 i że jestem człowiekiem wykrzyknę: Nie wykonam idiotycznego rozkazu!
Kiwnąłem głową do nich, pokiwałem do żołnierza z rezygnacją głową i poszedłem sam do oficera.
Przy nim już stał bohater;
- on mnie nazwał debilem i powiedział że nie wykona idiotycznego rozkazu! ... darł się rozżalony
bohater akcji.
- zdejmuje cie z służby! ... warknął oficer ... jutro zameldować się u mnie i do ukarani! ... niby
  groźnie wypowiadał słowa, ale radość na myśl o ukaraniu kogoś malowała mu na twarzy "banana".

Tak te kary ciągnęły się za mną od pierwszego dnia bycia w wojsku. Nie wiem do dziś
co bardziej idiotyczne ... ale chyba samo życie to zlepek idiotycznych wydarzeń i zderzeń
z psychopatami chcącymi dla zasady kogoś ukarać za życie w systemie!
Znów jak w pierwszy dzień droga do kary mi się ciągnęła zgodnie z wytycznymi oficerów.
Gdy już byliśmy w jego biurze, już się uspokoił:
- jak to zrobiliście?
- co? ... udałem że nie wiem o co chodzi
- wczorajszy alarm! skąd wiedzieliście? ... podejrzliwie patrzył
- nie wiedzieliśmy! to miał być żart z dziadków, zmyli się i spodziewaliśmy się "bojówki"
  w nocy! ... trzymałem się tej wersji
- przecież wysłałem tego durnia do was i widział was pijanych i czuł alkohol i była muzyka
  i śpiewy! .... patrzył poirytowany
- melduje że sądziliśmy że go dziady wysłały i rozlaliśmy trochę wódki i puściliśmy muzykę
z wesela ... powiedziałem o przygotowanej inscenizacji i dla jego donosiciela.

... cdn ...  


.... opowiadanie w trakcie pisania ...

... cdn zawieszone ze względu na zdrowie i brak sił do tworzenia ...