sobota, 20 września 2014

efekt alfonsa! (opowiadanie! proza!)

Przedmowa:
Czym jest rywalizacja w zwyrodniałym systemie społecznym przekonać się można łatwo; o tym
to krótkie opowiadanie. Samo napisanie go to też pewien fenomen; sekty i organizacje przestępcze
i handlarze ludźmi manipulują wszystkim i wszystkimi i manipulują nawet powstawaniem takich treści.
Lata dyskryminacji ekonomicznej uniemożliwiały mi wszelki rozwój i dostęp do technologii, dopiero
miesiąc temu sekta umożliwiła mi instalacje klawiatury z polskimi znakami ... a wczoraj ukazał mi
się i umożliwiono mi pisanie w Word Office - on line. Powoli będę wracał do pisanych tu na blogu
opowiadań i je poprawiał w nowym edytorze ... choć po wklejeniu tu na blog i tak jest co inne
niż tam. Widocznie jeszcze się nie nasycili "sprawiedliwością" swoją. Około miesiąc temu (lipiec 2015)
 jeden z ich hakerów przesłał mi komunikat:
teraz dopiero jest sprawiedliwe!

NO! sprawiedliwość sekty pedofili i i handlarzy ludźmi specyficzna ... ale zawsze to sprawiedliwość.
Czytając sami się przekonacie.

alfons - sutener, bogaty organizator, sponsor

Efekt alfonsa!

Rozdział pierwszy (późna wiosna 1984)
ekran z Word Office - on line, od sierpień 2015 mam dostęp 


                  Jest coś wkurzającego w patrzeniu w twarz kogoś bezkarnego, wulgarnego i podłego. Stoisz i wiesz, to nie jest zwykłe samiec kontra samiec. To pociotek! Jeszcze nie wszedł w mury internatu, a już był sławny: bogaci wpływowi rodzice, a to już jego ...-nasta szkoła.
Tak daje w kość wszystkim, że wywalają go po dwóch do trzech miesięcy i jeszcze nie awansował do następnego roku od kilku lat!
                  Cóż! wici rozpuścili miejscowi kacyki, podkulić ogony i próbować wytrzymać te kilka miesięcy i też go przeniesiemy gdzieś dalej! No a wiadomo, tacy nie patrzą w ramach rywalizacji w górę tylko w dół! Trafił dość szybko na mnie, wiedział i to o wiele więcej jak powinien. Wbił we mnie oczy:
- wiesz co ci planują ci z góry? .. jego słowa nawet nie miały ironii, to było zwyczajne szydzenie, wbił wzrok we mnie i dorzucił spontanicznie:
- co? i jak ci smakuje praca? sieroto? .. parsknął śmiechem
- półsieroto! ... stanowczo sprostowałem ... choć w waszym systemie sierota to i tak raczej komplement, jak być pociotkiem i chwalić się koneksjami z góry … odburknąłem
- nie pyskuj cwaniaczku! ... nawet nie wiesz kiedy od takich obrywasz, cios pod żebro uświadamiał, że ból to tylko nic nieznaczący element codzienności; z czasem poznałem pozostałe ich ciosy z znienacka: w kręgi biją po plecach i przepona ... wiesz, że wiele mogę załatwić; możesz losowi pomóc! ... dość stanowczo i wyraźnie akcentował jakim to bogiem łaskawcą może być.
                 Tak; pomóc! przypomniałem sobie piekło dzieciństwa i przerabianie na praworęcznego. Codzienna porcja szyderstw i katowania fizycznego. Każde ruszenie czegoś lewą ręką i manto i szydzenie; każda chwila życia okupiona krzywdą .
Takie ciosy to przy tamtym jak głaskanie:
- raczej nie sądzę byś mój los zmienił! zwłaszcza na lepsze ... parsknąłem śmiechem. Od razu
stawiałem nogi inaczej, tak by przy następnym ciosie łatwiej utrzymać równowagę
- co? nie masz zamiaru się skrzywić, nie boli cię ... jego śmiech już był bardziej złośliwy
- boli! ale krzywię się tylko jak czuje śmierdzącą kwestie ... mówiąc to, pociągnąłem nosem
i skrzywiłem się
- o, jaki wygadany; słyszałem właśnie że za dużo czytasz! .. parsknął ... to dobrze, mam dla Ciebie ofertę. Masz gadane, jako-taką urodę ... dodał z tonem dezaprobaty ... na pracy nie dorobisz się nigdy! a tu potrzebni do zabawiania ... już podnosił ton głosu i próbował zaintrygować ... tylko zarabia się na imprezowaniu i seksie. Tu w okolicy wiochy jest pełno ”uzdrowisk” i jest zapotrzebowanie na ”młodych”
... i zaraz dodał to co w ramach premii ... obstawiam wszystko: psychotropy, narkotyki, zakwaterowanie, transport, tylko musisz być dyspozycyjny.
- nie wiem! nie chce się z wami zadawać! ... faktycznie takie oferty bardziej bolą jak najmocniejsze uderzenie. Od dziecka nienawidziłem ich środowisk, wszędzie pełno pornografii i narkotyków.
I to szydzenie. Od dziecka jedynie co mi się z nimi kojarzyło to ból i strach. Zaraz dodałem:
- nawet muszę przyznać że dziś wiem ile ważą pieniądze, wczoraj dorabiałem na wagonach; trochę worków z ziemniakami przerzuciłem ... uśmiechnąłem się na samo wspomnienie i do
niego ... ty za to wiesz jak nimi szastać i obstawiać imprezy; ja za to wiem ile są wstanie zmienić w moim losie? ważą! ... starałem się trochę ironii wstawić w dysproporcje kasy do dyspozycji.
- dobre ... parsknął śmiechem ... nie widzisz co się dzieje wkoło, tu nikt nie ma kasy! tylko ja
i kilku włodarzy; nawet by wyjechać na zachód trzeba mieć nasze błogosławieństwo ... śmiał
się ... to my decydujemy o wszystkim ... patrzył ubawiony na mnie.
Przypomniały mi się słowa z dzieciństwa jakie często słyszał, co grozi za bunt przeciw rządzącym sutenerom: oni cię wyślą na misje na zachód, oni mają układy z tamtymi. Pamiętaj! Pamiętaj synu!
Tak pamiętałem dlaczego zostaje się w tym systemie sierotą. Wspomnienia w jednej chwili
przewalały się przez umysł. Ciągłe szykany i wytyczne i obwinianie i pretensje. Najgorsze!
Szkoła i to przerabianie na praworęcznego i lekarz ... wyślą cię na misje, oskarżą że odbiłeś
miejscowemu dziewczynę. I inni oprawcy, i ich wytyczne.
Nic nie pamiętałem o takiej ofercie sprzedania się władcom. Czyli co?
Chce mi tylko pokazać ich świat, jak pilnują by nikt nie pokonał maszynki, nie wyrwał
z trybów hierarchii w stadzie.


...cdn...


Rozdział II



            Taki dziwny deszcz pada po wiochach, niby oczyszcza a bardziej rozpapra to co nie nadaje się do propagandy, czasem od tego śmierdzi. Wkoło wiochy jak wokół pępka wszechświata kręciły się wioski i małe miasteczka. Tworzyły mikroklimat godny systemu. Zjeżdżały się tak tłumy mieszkańców rytualnie do centrum i walczyły o wpływy by potem wracać do korzeni. Wiocha się charakteryzowała nie tylko tym, że wjeżdżając w nią widziałeś znak ”teren zabudowany” oni potrafili nawet postawić znak ”koniec terenu zabudowanego”.
            Jadę z alfonsem zobaczyć to co nigdy oficjalnie nikt nie widzi, czyli półprawdę o systemie.
Poza terenem zabudowanym oddycha się inaczej, nie ma tej presji i nie ma tylu krzywd.
A co jest?
Pustka, zwykła nieludzka pustka. Piękna; siedzisz cicho, a tu wszystko ożywa. To ptak przysiądzie poruszy gałęzią, to jakiś chrząszcz przejdzie i zignoruje. Podziwiałem za to zwierzęta; z reguły olewają system
i ignorują cię dopóki się nie poruszysz. Każdy liść był żywy, drzewo, krzew i wszystko krzyczało:
nie ufaj ludziom! nie ufaj! nie ufaj!
Jest coś w tym gdy wiatr poruszy z siłą gałęziami: trzask, szum, jakby jęk?! Jęk dusz?
Ale dlaczego jęczą skoro jest sprawiedliwość? nie wiem! Ukształtowanie terenu
sprawiało, tu po prostu wieje i chyba takie życie.
- no i jesteśmy na miejscu ... usłyszałem głos taksówkarza
- dawaj młody; idziemy! ... roześmiał się ... czas przeanalizować los! ... wciąż śmiał się … wiem o czym myślisz … spojrzał mi w oczy szyderczo
- raczej narzucasz to o czym powinienem myśleć ... odparłem
- oj ty, zaraz musisz się najeżać! myślałeś o tamtych drzewach i roślinach! patrz!
… tu pokazał ręką ... widzisz jakie tu zadbane ogrody, alejki, jak tu się oddycha.
                Faktycznie, patrzyłem z podziwem na kilka budynków, uliczki i całą resztę.
Las, drzewa, pełno roślinności .. jak tu się oddycha. No tak, ale tu są ludzie. On nie
po to mnie tu przywiózł.
- chodź tam jest alejka, są ławki siądziemy i będziemy podziwiać .. ryknął śmiechem, wyciągnął paczkę i poczęstował ... zapal!
Częstowanie, to stały element kultury i obyczajności (proszę nie zwracać uwagi na to czym się częstuje) w tym systemie. Paliłem, po śmierci Taty praktycznie to był element rytuału. Nie prosiłem, jako sierota byłem częstowany. Z czasem dopiero się kapnąłem że to chodzi o nałóg. Częstują, aż sam zaczniesz ich prosić o poczęstowanie i nastąpi wyegzekwowanie tego co potrzebne systemowi. Sam tytoń to był mały pikuś; kilka lat później dowiedziałem się i przekonałem, że to chodzi o to co dodają: halucynogeny, narkotyki, psychotropy. Wtedy paliłem dla towarzystwa. Niby nic, siedzisz i przyglądasz się grupkom ludzi. Najbardziej rzucała się ”na słuch” grupa dziewcząt. Ich śmiechy tuszowały rozterkę i strach. Rubaszne aroganckie zachowanie dodawało i podnosiło w hierarchii; byle komu nie wolno było podchodzić.
Przyjemnie patrzeć, podziwiać! jakby tańczyły. Od czasu do czasu ktoś podchodził, albo podjeżdżał taksówkarz i szła z nimi jedna z nich; ot system organizuje i wymaga.
Raczej o ten typ mu nie chodziło, nie stać mnie nawet na uśmiech od takich. Szukałem wzrokiem czegoś innego. Drugi biegun! przebiegła myśl; odwróciłem się w całkiem przeciwnym kierunku.
Alejka, półmrok .. na ławkach siedzi kilku samotnych chłopców, nastolatki. Tanie ubrania i
zachowanie godne przestraszonego ubogiego młokosa kontrastowały z bogactwem przyrody, strojów tamtych dziewcząt i tych co spacerowali po okolicy.
- tak; to taki kamuflaż ... usłyszałem ... strój roboczy ... parsknął śmiechem ... bogaci, podchodzą kupują ciuchy, jedzenie, prezenty ... rozłożył ręce w geście, mój jest świat.
Faktycznie, czasem tam podchodziła starsza kobieta. Przysiadała się, rozmawiała. Potem szli gdzieś usankcjonować i uprawomocnić ideały społeczne.
- tak; dobrze myślisz! .... dodał ... to są osoby posiadający władze! tu przeważnie używanie mają ważni i bogaci urzędnicy świeccy i religijni ... roześmiał się. Akurat ktoś w charakterystycznym uniformie zawodowym podszedł do chłopaka i go przekonał do pójścia wspólną drogą miłości.
- to dlatego nazywacie takie ośrodki ”uzdrowiskami” ... tym razem ja parsknąłem śmiechem … uzdrawiacie ich z człowieczeństwa .. śmiałem się
- szczery jesteś .. roześmiał się
- skąd oni są, przecież to młodzież szkolna? ... spytałem
- dobrze to wcześniej ująłeś ... śmiał się ... półsieroto! to półsieroty! myślisz że ty jeden
uciekasz z syfu, patologii i marzysz o domu o własnym kącie. Oni tak; tak jak ty potrafią
godzinami kawały opowiadać i marzyć. A my im pozwalamy marzyć i dajemy szanse
że kiedyś spełnią się te marzenia (co nie znaczy że pozwolą by się spełniły).
Czytanie książek to nie tylko wiedza naukowa, to i wiedza obyczajowa. Wiedziałem, przestaniesz się sprzedawać to i tak cię system zniszczy. Nikt im nie ucieknie. Im chodzi by marzyć i by się sprzedawać dla marzeń.


...cdn ...

Rozdział trzeci:

                Świat jest zbudowany prosto; wszechświat jeszcze prościej; a ludzie potrafią tak
pogmatwać relacje między jutrznią i zmierzchem, że niewielu uważa to za dobro.
Przepraszam, przecież ci co to organizują uważają to za dobro.
Patrzyłem na przechodniów i tych co podstawieni pod ścianą wybierali za jaką cenę
dziś sprzedadzą kolejne marzenie. Przypomniały mi się czytane książki, imperia i ich
system skłócania i poniżania ludzi. Każdy system ma swój sposób na łamanie człowieka: tortury, wojna, okupacja, rozpacz ... a w tym wszystkim romantyczne przygody, ucieczki, odkrywany inny świat. Latami uciekający skazańcy, monitorowani przez włodarzy szukali swojej szansy na miłość, na szczęście i zemstę.
Ja to raczej oceniałem jako eliminacje konkurencji.
W ten sposób nie tylko bossowie skazywali swoich przeciwników, oni im organizowali
czas za życia na brak życia.
Pamiętałem jeszcze jak Tato mi przed śmiercią opowiadał jak próbowali
uciekać przed losem. Kraje zachodnie, Ameryka. Nie wiedział, oficjalna propaganda
głosiła wojnę, ale oni sobie pomagali. Wydzielali regiony gdzie tamci mogli zsyłać swoich
przeciwników i tworzyli ”sztuczny świat”. Gdy zrozumieli że to to samo z czego uciekali,
pozwalali im wrócić i ukorzyć się przed władzą kacyków.
- popatrz! .. wyrwał mnie z zamyślenia jego głos, spojrzałem za jego wzrokiem ... widzisz
tych ludzi? ... był pewny siebie i spokojny.
- tak widzę, znam ich z widzenia ... przyglądałem się im bez szczególnego zachwytu; jakbym
ich widział w sytuacjach gdy stawałem przed ważnymi osobami
- to oni pociągają za sznurki; ten to ważny lekarz z WKU - decyduje o przeznaczeniu, jego
syn już ma zaplanowaną karierę: pojedzie do centralnej wiochy i zostanie ważnym lekarzem.
Tamten to komendant milicji; jego ludzie korzystają z naszych usług. Tamta to ważna sędzina. Reszta to urzędnicy mniejsi i więksi, ale wierni sobie. Biskupom, popom, pastorom też dostarczamy tego co potrzebują. To system naczyń połączonych. Wszyscy lubią żyć, lubią seks, lubią narkotyki, lubią hazard i zawsze do nas przychodzą ... mówił lekceważąco ... oficjalnie wszystko jest nielegalne, ale kiedyś będzie legalne i będzie można ludzi ogłupiać zgodnie z prawem i na żywca ... spojrzał na mnie wymownie i dodał
- a jak to ocenisz i skomentujesz? ... roześmiał się
- czyli pociągacie za sznurki bo macie haki, ale kiedyś tak pociągniecie! że to pójdzie nie tam
gdzie chcecie. Przecież te zmiany teraz? solidarność? koniec okupacji? ... gdy to mówiłem
przypomniał mi się kacyk krzyczący do tłumu: my wam taki kapitalizm zbudujemy! na murach będziecie pisać
KOMUNO WRÓĆ
aż zacząłem żałować swoich pytań, dawałem mu szyderstwo do rąk.
- zmiany! ... ryknął śmiechem ... przecież to my je organizujemy; oj ty naiwny romantyku;
myślisz że pozwolimy by ktoś inny dysponował pieniędzmi i władzą? oj ty! Ty! ... klepnął mnie w bark i kontynuował ... a wiesz co potrafimy zorganizować takim jak ty: misję! jak się
będziesz stawiał i nie podporządkujesz hierarchii to cię ześlemy: Holandia, Anglia, Ameryka.
Gdzie chcesz? Wszędzie? a przy okazji, nieszczęśliwa miłość, choroba - lekarzy mamy nieźle obstawionych; i pełno wyborów ... śmiał się ... my ci będziemy przedstawiać nawet ze dwie trzy opcje a ty i tak będziesz wybierał to co my chcemy ... śmiał się.
             Mi nie było do śmiechu, czyli tamci i mój Tato wiedzieli że to mściwe debile i jak organizują system i jakie stawiają wybory ludziom. Jeszcze pamiętałem jego jedne z ostatnich słów: Synu pomścisz mnie jak im spieprzysz te intrygę.
Jeszcze spojrzałem na moich rówieśników i konkurencje do walki o życie. Oni tak wybrali: śmiali się, bawili chwilą i mieli na przetrwanie .. ale zawsze były chwile gdy ich oczy mówiły co inne i ukrywały coś na dnie. Żal, teraz by wybrali inaczej.
Ja już też wybierałem, sponsorzy się przytrafiali i cena za bunt była ... coraz bardziej samotny.
Miałem poznać żal wyboru jeszcze jednego, zostało go wybrać i przeżyć.
- co poradzić ... uśmiechnąłem się do niego ... każda misja ma swoje plusy i minusy i da się
ją spieprzyć w jakiś sensowny sposób ... rozłożyłem ręce w geście bezradności ... muszę
wybrać i powiedzieć ci: NIE ... powiedziałem to z spokojem i jakby odpowiedź była od zawsze we mnie.
- jeszcze nie wiesz co cię czeka! na początek ja obstawiam nawet i te podróż dzisiejszą; ja
wracam taksówką a Ty z buta .. roześmiał się ... oj zacznie się ... parsknął ... zacznie się...
wstał i poszedł do swojego świata.
Ja też wstałem i ruszyłem w swój świat. Był już wieczór, z każdą chwilą stawało się
coraz ciemniej - czyli: mrok i z buta!
Jeszcze mi się przypomniał żart kacyka sprzed roku:


bajka o skowronku:
Skowronek latał nad łąką, był szczęśliwy! ale istniał w systemie, był jego częścią;
a każdy system ma swoje wady i pechowe zrządzenia losu; pomimo daru latania
skowronek w wyniku ”wypadku losowego” upadł na ziemie w wielkie gówno
(porzucone przez inne elementy systemu) i zaczął w nim zanurzać się.
Zanurzał się coraz głębiej i głębiej, aż złapał grunt pod nogami.
Wystawała mu tylko głowa; nie mógł latać. Nie potrafił się samodzielnie uwolnić i trwał
w tym systemie, ale nie był tam sam, było i więcej takich szczęśliwców.
Pogodzeni z losem babrali się, aż system ich wyssał z wszelkiej nadziei i wiary.
Skowronek nie pogodził się jednak z tym co go spotkało i bez przerwy
ćwierkał i twierdził że mu źle. Przechodził tamtędy kot, usłyszał
jego głos i ćwierkanie, podał pomocną dłoń wyciągnął z gówna, umył i osuszył.
Skowronek nie zdążył mu podziękować; kot zjadł go zgodnie z swą naturą.

              Ryczał ze śmiechu wtedy kacyk; spytał się: i co fajna bajka; a wiesz że z każdej
bajki wypływa morał? i z tej też wypływa? i tu podał morał:
jak wpadniesz w systemu gówno, to się nie szarp i nie ćwierkaj, siedź cicho ... bo ci co niosą pomoc
w takich sytuacjach to z reguły pożerają swoje ofiary... śmiał się do rozpuku.
Ja wtedy jeszcze nie mówiłem głośno tego co myślę, ale pomyślałem o innych morałach np:
- jeśli się urodzisz skowronkiem to nie umieraj jako menda! ćwierkaj do końca!
- każde gówno rozpaprane śmierdzi; a pieśń skowronka potrafi unieść duszę do nieba
- każda kupa ma swój szczyt z którego widać że smród to tylko efekt patrzenia z apetytem
na resztki życia
- cywilizacja odbiera smak codzienności, potrafi marzenia utopić w gównianych realiach! ale
zawsze gdzieś słychać pieśń skowronka o pięknie miłości i wolności .. gdyby tylko gówno
władzy istniało to by pieśni nie powstawały o uczuciach.

             W myślach jest się bohaterem, ale gdy idzie się po ciemku pustą drogą  każde światło to strach.
 To nie nadzieja, to może być zwiastun kolejnego wyboru mniejszego zła.
             Ciemność! gest dobrej woli świata przyrody dla tych, co w ramach systemu ludzkiego przeklinają kolejny dzień.


...cdn ...

Rozdział IV


Niby nic trudnego pokonać dwadzieścia kilka kilometrów z buta. Gorzej
pokonać nienawiść i obrzydzenie systemu do półsierot. Cena jaką się płaci
za ich niby pomoc jest straszna. Bez trudu wróciłem do internatu.
Każdy kolejny dzień udowadniał mi tylko jedno; nie wolno mówić: NIE! ich alfonsom.
Od tego dnia, przy okazji każdego tłumu czułem cios pod żebra, to w przeponę,
to w kręgosłup lędźwiowy. Szybko nauczyłem się stać z boku i refleksu.
Kilka razy udało mi się nawet zobaczyć czyjeś plecy gdy uciekał po zadanym ciosie.
Później się dowiedziałem;
takie coś jest opłacane ... tak jak ja dorabiałem jako pomocnik po budowach;
oni dorabiali na wykonywaniu zleceń. Ot życie, żadna praca nie hańbi.
Samotność stawała się wybawieniem. Każdy urząd, szkoła stawało się miejscem
rywalizacji:
- niech pani popatrzy; nie możemy wam dać takich samych zasiłków i miejsca
w internacie. On jest półsierota i otrzymują po śmierci rodzica zasiłek do ukończenia
szkoły. Takim dajemy, wam nie.
To było genialne, stawać przy takich ludziach do konfrontacji ; ich nienawiść
w oczach i usta krzyczały .. my też potrzebujemy pieniędzy, zabierasz nam, to nam się należy.
Stałem tak i przewalały się szyderstwa jakie słyszałem od czasu śmierci Taty.
Oddawajcie te zasiłki, to nam się należy, to nasze pieniądze. Mijały lata ale nie mijała cena. Telewizja,
radio, Internet, ulica; wszędzie tylko nienawiść i szykany .. niech oddają zasiłki;
to za nasze pieniądze kończyli szkoły.
I ten wyrok:
nigdy nie dopuścimy do tego byś miał dom, pieniądze, miłość.
Nigdy nie dopuścimy. Nigdy nie dopuścimy.

Wszystkim innym się należały te pieniądze. A ja? i ta misja emigracyjna i skazanie na inwalidztwo (uszkodzone kręgi). Rok później pierwszy raz traciłem kontrole nad nogami
i świadomością. Sześć lat później już pierwszy paraliż i całkowita utrata świadomości.
Pracowałem nadal i nadal i nadal i próbowałem uciec systemowi i trafiłem do Holandii jak planowali.
Pracuje tam. W wolnej chwili jadę zawieść znajomą do jej kolegów.
- cześć! .. witał się z nią najważniejszy w hierarchii ... o i ty tu! Witam! ... roześmiał się
- cześć! .. rzuciłem do wszystkich; no tak "uzdrowiska"; ja patrzyłem na nich oni na mnie.
- i jak ci się pracuje? ... śmiał się ... my też pracujemy! ty za parę euro a my za kilkadziesiąt ...
śmiał się; jeszcze klepnął mnie w plecy w kręgosłup lędźwiowy opasany pasem
ortopedycznym ... o widzę że się dorobiłeś ... dodał z podziwem
- a no dorobiłem się, tyle że to nie garb .. rozłożyłem ręce ... złamane serce, inwalidztwo,
dom w marzeniach, ale walczyłem o każdy dzień te 25 lat ... uśmiechnąłem się lekko
- my też walczymy ... śmiał się
Nie ma co, wszyscy udają że dobrze wybrali z tego co system zaoferował.
Nagle otwarły się drzwi i ktoś energicznie wchodząc krzyczał:
- cześć! ale ku*wa mi się pasztet trafił! ... Krzycząc wbiegł do ubikacji i puścił pawia. Ich boss spojrzał
na mnie, rozłożył ręce i wyrzekł:
- co poradzić! praca! to nie tort nam się dostaje do podziału od życia. Jak widzisz system wszędzie taki
sam i łaskawy dla swoich beneficjentów.

Ot koszty życia! wartość człowieka mierzona najniższym szczeblem społecznym.
Ten fragment świata oficjalnie nie istnieje. Ale istnieje dom w marzeniach, ma okna i drzwi
otwarte na każde dobre uczucia. Dobre uczucia i miłość istnieją, niezależnie od ceny jaką
zapłacimy za życia, za bycie w systemie.


koniec .. the end ..
albo lepiej końca niech nie będzie, coś musi przetrwać i istnieć. Choć dobre słowo:


Dziękuje!


**************************************************************************
wersja jeszcze pisana na http://polish.typeit.org/


rozdział I (późna wiosna 1984 roku)










 
         
                  Jest coś wkurzającego w patrzeniu w twarz kogoś bezkarnego, wulgarnego i podłego.
Stoisz i wiesz, to nie jest zwykłe samiec kontra samiec. To pociotek! Jeszcze nie wszedł w mury internatu,
a już był sławny, bogaci wpływowi rodzice, a to już jego ...-nasta szkoła; tak daje w kość wszystkim, że wywalają go po dwóch do trzech miesięcy! i jeszcze nie awansował do następnego roku od 5 lat!
           Wici rozpuścili miejscowi kacyki, podkulić ogony i próbować wytrzymać te kilka miesięcy i też go przeniesiemy gdzieś dalej! No a wiadomo, tacy nie patrzą w ramach  rywalizacji w górę tylko w dół! Trafił dość szybko na mnie, wiedział i to o wiele więcej jak powinien. Wbił we mnie oczy:
- wiesz co ci planują ci z góry? .. jego słowa nawet nie miały ironii, to było zwyczajne szydzenie, wbił wzrok
  we mnie i dorzucił spontanicznie:
- co? i jak ci smakuje praca? sieroto? ..  parsknął śmiechem
- półsieroto! .. stanowczo sprostowałem ... choć w waszym systemie sierota to i tak raczej komplement,
   jak być pociotkiem i chwalić się koneksjami z góry.
- nie pyskuj cwaniaczku ... nawet nie wiesz kiedy od takich obrywasz, cios pod żebro uświadamiał że ból
to tylko nic nieznaczący element codzienności; z czasem poznałem pozostałe ich ciosy z znienacka: w kręgi
biją po plecach i przepona ... wiesz że wiele mogę załatwić; możesz losowi pomóc ... dość stanowczo i wyraźnie akcentował jakim to bogiem łaskawcą może być.  
       Tak; pomóc! przypomniałem sobie przerabianie na praworęcznego, codzienna
porcja szyderstw i katowania fizycznego. Każde ruszenie czegoś lewą ręką i manto.
Takie ciosy to przy tamtym jak głaskanie
- raczej nie sądzę byś mój los zmienił! zwłaszcza na lepsze ... parsknąłem śmiechem. Od razu
stawiałem nogi inaczej, przy następnym ciosie łatwiej utrzymać równowagę
- co? nie masz zamiaru się skrzywić, nie boli cie ... jego śmiech już był bardziej złośliwy
- boli! ale krzywię się tylko jak czuje śmierdzącą kwestie ... mówiąc to, pociągnąłem nosem
  i skrzywiłem się
- o, jaki wygadany; słyszałem właśnie że za dużo czytasz! .. parsknął ... to dobrze, mam dla Ciebie ofertę. Masz gadane, jako taką urodę ... dodał z tonem dezaprobaty .. na pracy nie dorobisz się nigdy! a tu potrzebni do zabawiania .. już podnosił ton głosu i próbował  zaintrygować .. tylko zarabia się na imprezowaniu i seksie. Tu w okolicy wiochy  jest pełno ”uzdrowisk” i jest zapotrzebowanie na
”młodych”... i zaraz dodał to co w ramach premii ... obstawiam wszystko: psychotropy, zakwaterowanie, transport, tylko musisz być dyspozycyjny.
- nie wiem! nie chce się z wami zadawać ... faktycznie takie oferty bardziej bolą jak najmocniejsze uderzenie. Od dziecka nienawidziłem ich środowisk, wszędzie pełno pornografii
i narkotyków. I to szydzenie. Od dziecka jedynie co mi się z nimi kojarzyło to ból i strach. Zaraz dodałem
-  nawet muszę przyznać że dziś wiem ile ważą pieniądze, wczoraj dorabiałem na wagonach; trochę worków z ziemniakami przerzuciłem ... uśmiechnąłem się na samo wspomnienie i do niego .. ty za to wiesz jak nimi szastać i obstawiać imprezy; ja za to wiem ile są  wstanie zmienić w moim losie? ważą! .. starałem się trochę ironii wstawić w dysproporcje kasy do dyspozycji.
- dobre .. parsknął śmiechem ... nie widzisz co się dzieje wkoło, tu nikt nie ma kasy! tylko ja
i kilku włodarzy; nawet by wyjechać na zachód trzeba mieć nasze błogosławieństwo .. śmiał
się ... to my decydujemy o wszystkim ... patrzył ubawiony na mnie.
        Przypomniały mi się słowa z dzieciństwa: Oni cie wyślą na misje na zachód, oni mają
układy z tamtymi. Pamiętaj! Pamiętaj synu!
Tak pamiętałem dlaczego zostaje się w tym systemie sierotą.
Szkoła i to przerabianie na praworęcznego i lekarz ... wyślą cie na misje, oskarżą że odbiłeś
miejscowemu dziewczynę. Nic nie pamiętam o takiej ofercie. Czyli co? chce mi tylko pokazać
ich świat, jak pilnują by nikt nie pokonał maszynki hierarchii w stadzie.

...cdn...

Rozdział II
           Taki dziwny deszcz pada po wiochach, niby oczyszcza a bardziej rozpapra to co nie nadaje się do propagandy, czasem od tego śmierdzi. Wkoło wiochy jak wokół pępka wszechświata kręciły się wioski i małe miasteczka. Tworzyły mikroklimat godny systemu. Zjeżdżały się tak tłumy mieszkańców rytualnie do centrum i walczyły o wpływy by potem wracać do korzeni. Wiocha się charakteryzowała nie tylko tym, że wjeżdżając w nią widziałeś znak ”teren zabudowany” oni potrafili nawet postawić znak ”koniec terenu zabudowanego”.
Jadę z alfonsem zobaczyć to co nigdy oficjalnie nikt nie widzi, czyli półprawdę o systemie.
Poza terenem zabudowanym oddycha się inaczej, nie ma tej presji i nie ma tylu krzywd.
A co jest?
Pustka, zwykła nieludzka pustka. Piękna; siedzisz cicho, a tu wszystko ożywa. To ptak
przysiądzie poruszy gałęzią, to jakiś chrząszcz przejdzie i zignoruje. Podziwiałem za to zwierzęta; z reguły olewają system i ignorują cie dopóki się nie poruszysz. Każdy liść był żywy, drzewo, krzew i wszystko krzyczało nie ufaj ludziom! nie ufaj! nie ufaj!
Jest coś w tym gdy wiatr poruszy z siłą gałęziami, trzask, szum, jakby jęk. Jęk dusz?
Ale dlaczego jęczą skoro jest sprawiedliwość? nie wiem!. Ukształtowanie terenu
sprawiało że tu po prostu wieje i chyba takie życie.
- no i jesteśmy na miejscu ... usłyszałem głos taksówkarza
- dawaj młody idziemy .. roześmiał się ... czas przeanalizować los .. śmiał się .. wiem
  o czym myślisz.
- raczej narzucasz to o czym powinienem myśleć ... odparłem
- oj ty, zaraz musisz się najeżać ... myślałeś o tamtych drzewach, roślinach ... patrz!
   tu pokazał ręką .. widzisz jakie tu zadbane ogrody, alejki, jak tu się oddycha
            Faktycznie, patrzyłem z podziwem na kilka budynków, uliczki i całą resztę.
Las, drzewa, pełno roślinności .. jak tu się oddycha. No tak, ale tu są ludzie. On nie
po to mnie tu przywiózł.
- chodź tam jest alejka, są ławki siądziemy i będziemy podziwiać .. ryknął śmiechem, wyciągnął paczkę i poczęstował .. zapal!
          Częstowanie, to stały element kultury i obyczajności (proszę nie zwracać uwagi na to czym się częstuje) w tym systemie. Paliłem, po śmierci Taty praktycznie to był element rytuału. Nie prosiłem, jako sierota byłem częstowany. Z czasem dopiero się kapnąłem że to chodzi o nałóg. Częstują aż sam zaczniesz
ich prosić o poczęstowanie i nastąpi wyegzekwowanie tego co potrzebne systemowi. Sam tytoń to był mały pikuś; kilka lat później dowiedziałem się i przekonałem, że to chodzi o to co dodają: halucynogeny, narkotyki, psychotropy. Wtedy paliłem dla towarzystwa. Niby nic, siedzisz i przyglądasz się grupkom ludzi. Najbardziej rzucała się ”na słuch” grupa dziewcząt. Ich śmiechy tuszowały rozterkę i strach. Rubaszne
aroganckie zachowanie dodawało i podnosiło w hierarchii; byle komu nie wolno było podchodzić.
         Przyjemnie patrzeć, podziwiać! jakby tańczyły. Od czasu do czasu ktoś podchodził, albo
podjeżdżał taksówkarz i szła z nimi jedna z nich; ot system organizuje i wymaga. Raczej o
ten typ mu nie chodziło, nie stać mnie nawet na uśmiech od takich. Szukałem wzrokiem
czegoś innego. Drugi biegun! przebiegła myśl; odwróciłem się w całkiem przeciwnym kierunku.
Alejka, półmrok .. na ławkach siedzi kilku samotnych chłopców, nastolatki. Tanie ubrania i
zachowanie godne przestraszonego ubogiego młokosa kontrastowały z bogactwem przyrody,
strojów tamtych dziewcząt i tych co spacerowali po okolicy.
- tak; to taki kamuflaż ... usłyszałem .. strój roboczy .. parsknął śmiechem .. bogaci, podchodzą
kupują ciuchy, jedzenie, prezenty .. rozłożył ręce w geście, mój jest świat.
       Faktycznie, czasem tam podchodziła starsza kobieta. Przysiadała się, rozmawiała. Potem
szli gdzieś usankcjonować i uprawomocnić ideały społeczne.
- tak; dobrze myślisz .... dodał .. to są osoby posiadający władze! tu przeważnie używanie mają
  ważni i bogaci urzędnicy świeccy i religijni ... roześmiał się. Akurat ktoś w charakterystycznym
uniformie zawodowym podszedł do chłopaka i go przekonał do pójścia wspólną drogą miłości.
- to dlatego nazywacie takie ośrodki ”uzdrowiskami” .. tym razem ja parsknąłem śmiechem ...
   uzdrawiacie ich z człowieczeństwa .. śmiałem się
- szczery jesteś .. roześmiał się
- skąd oni są, przecież to młodzież szkolna?  ... spytałem ...
- dobrze to wcześniej ująłeś .. śmiał się .. półsieroto! to półsieroty! myślisz że ty jeden
uciekasz z syfu, patologii i marzysz o domu o własnym kącie. Oni tak; tak jak ty potrafią
godzinami kawały opowiadać i marzyć. A my im pozwalamy marzyć i dajemy szanse
że kiedyś spełnią te marzenia (co nie znaczy że pozwolą by się spełniły).
      Czytanie książek to nie tylko wiedza naukowa, to i wiedza obyczajowa. Wiedziałem, przestaniesz  się sprzedawać to i tak cie system zniszczy. Nikt im nie ucieknie. Im chodzi by marzyć i by się sprzedawać dla
marzeń.

...cdn ...

Rozdział III
         Świat jest zbudowany prosto; wszechświat jeszcze prościej; a ludzie potrafią tak
pogmatwać relacje między jutrznią i zmierzchem, że niewielu uważa to za dobro.
Przepraszam, przecież ci co to organizują uważają to za dobro.
Patrzyłem na przechodniów i tych co podstawieni pod ścianą wybierali za jaką cenę
dziś sprzedadzą kolejne marzenie. Przypomniały mi się czytane książki, imperia i ich
system skłócania i poniżania ludzi. Każdy system ma swój sposób na łamanie człowieka,
wojna, okupacja, rozpacz ... a w tym wszystkim romantyczne przygody, ucieczki, odkrywany
inny świat. Latami uciekający skazańcy, monitorowani przez włodarzy szukali swojej
szansy na miłość, na szczęście i zemstę. Ja to raczej oceniałem jako eliminacje konkurencji.
W ten sposób nie tylko bossowie skazywali swoich przeciwników, oni im organizowali
czas za życia na brak życia.
Pamiętałem jeszcze jak Tato mi przed śmiercią opowiadał jak próbowali
uciekać przed losem. Kraje zachodnie, Ameryka. Nie wiedział, oficjalna propaganda
głosiła wojnę, ale oni sobie pomagali. Wydzielali regiony gdzie tamci mogli zsyłać swoich
przeciwników i tworzyli ”sztuczny świat”. Gdy zrozumieli że to to samo z czego uciekali,
pozwalali im wrócić i ukorzyć się przed władzą kacyków.
- popatrz! .. wyrwał mnie z zamyślenia jego głos, spojrzałem za jego wzrokiem ... widzisz
tych ludzi? .. był pewny siebie i spokojny.
- tak widzę, znam ich z widzenia .. przyglądałem się im bez szczególnego zachwytu; jakbym
  ich widział w sytuacjach gdy stawałem przed ważnymi osobami ..
- to oni pociągają za sznurki; ten to ważny lekarz z WKU decyduje o przeznaczeniu, jego
syn już ma zaplanowaną karierę: pojedzie do centralnej wiochy i zostanie ważnym lekarzem.
Tamten to komendant milicji; jego ludzie korzystają z naszych usług. Tamta to ważna sędzina.
Reszta to urzędnicy mniejsi i więksi, ale wierni sobie. Biskupom, popom, pastorom też
dostarczamy tego co potrzebują. To system naczyń połączonych.
Wszyscy lubią żyć, lubią seks, lubią narkotyki, lubią hazard i zawsze do nas przychodzą ... mówił lekceważąco .. oficjalnie wszystko jest nielegalne, ale kiedyś będzie legalne i będzie można ludzi ogłupiać zgodnie z prawem i na żywca .. spojrzał na mnie wymownie i dodał
- a jak to ocenisz i skomentujesz? ... roześmiał się
- czyli pociągacie za sznurki bo macie haki, ale kiedyś tak pociągniecie! że to pójdzie nie tam
  gdzie chcecie. Przecież te zmiany teraz? solidarność? koniec okupacji? ... gdy to mówiłem
  przypomniał mi się kacyk krzyczący do tłumu: my wam taki kapitalizm zbudujemy! na murach
będziecie pisać KOMUNO WRÓĆ; aż zacząłem żałować swoich pytań, dawałem mu
szyderstwo do rąk.
- zmiany! .. ryknął śmiechem .. przecież to my je organizujemy .. oj ty naiwny romantyku;
myślisz że pozwolimy by ktoś inny dysponował pieniędzmi i władzą? oj ty ty .. klepnął mnie
w bark i kontynuował ... a wiesz co potrafimy zorganizować takim jak ty: misję! jak się
będziesz stawiał i nie podporządkujesz hierarchii to cię ześlemy: Holandia, Anglia, Ameryka.
Gdzie chcesz? a przy okazji, nieszczęśliwa miłość, choroba (lekarzy mamy nieźle obstawionych)
i pełno wyborów ... śmiał się .. my ci będziemy przedstawiać nawet ze dwie trzy opcje a ty i tak
będziesz wybierał to co my chcemy .. śmiał się.
           Mi nie było do śmiechu, czyli tamci i mój Tato wiedzieli że to mściwe debile i jak organizują system i jakie stawiają wybory ludziom. Jeszcze pamiętałem jego jedne z ostatnich słów: Synu pomścisz mnie jak im spieprzysz te intrygę.
Jeszcze spojrzałem na moich rówieśników i konkurencje do walki o życie. Oni tak wybrali, śmiali się, bawili chwilą i mieli na przetrwanie .. ale zawsze były chwile gdy ich oczy mówiły co inne i ukrywały coś na dnie. Żal, teraz by wybrali inaczej.
Ja już też wybierałem, sponsorzy się przytrafiali i cena ... coraz bardziej samotny.
Miałem poznać żal wyboru jeszcze innego, zostało go wybrać i przeżyć.
- co poradzić .. uśmiechnąłem się do niego .. każda misja ma swoje plusy i minusy i da się
ją spieprzyć w jakiś sensowny sposób .. rozłożyłem ręce w geście bezradności ... muszę
wybrać i powiedzieć ci: NIE .. powiedziałem to z spokojem i jakby odpowiedź była od zawsze we mnie.
- jeszcze nie wiesz co cie czeka! na początek ja obstawiam nawet i te podróż dzisiejszą .. ja
wracam taksówką a Ty z buta .. roześmiał się ... oj zacznie się ... parsknął ... zacznie się...
wstał i poszedł do swojego świata.
        Ja też wstałem i ruszyłem w swój świat. Był już wieczór, z każdą chwilą stawało się
coraz ciemniej. Czyli mrok i z buta.
Jeszcze mi się przypomniał żart kacyka sprzed roku; bajka o skowronku:
            Skowronek latał nad łąką, był szczęśliwy! ale istniał w systemie, był jego częścią; 
a każdy system ma swoje wady i pechowe zrządzenia losu; pomimo daru latania 
skowronek w wyniku ”wypadku losowego” upadł na ziemie w wielkie gówno  
(porzucone przez inne elementy systemu) i zaczął w nim zanurzać się. 
Zanurzał się coraz głębiej i głębiej, aż złapał grunt pod nogami.  
Wystawała mu tylko głowa, nie mógł latać. Nie potrafił się samodzielnie 
uwolnić i trwał w tym systemie, ale nie był tam sam, było i więcej  
takich szczęśliwców. Pogodzeni z losem babrali się aż system ich wyssał  
z wszelkiej nadziei i wiary.  
Skowronek nie pogodził się jednak z tym co go  spotkało i bez przerwy  
ćwierkał i twierdził że mu źle. Przechodził tamtędy kot, usłyszał 
jego głos i ćwierkanie, podał pomocną dłoń wyciągnął z gówna,  
umył i osuszył. 
Skowronek nie zdążył mu podziękować; kot zjadł go zgodnie z swą naturą. 

          Ryczał ze śmiechu wtedy kacyk; spytał się: i co fajna bajka; a wiesz że z każdej
bajki wypływa morał? i z tej też wypływa? i tu podał morał:
jak wpadniesz w systemu gówno, to się nie szarp i nie ćwierkaj, siedź cicho ... bo ci co niosą pomoc
w takich sytuacjach to z reguły pożerają swoje ofiary... śmiał się do rozpuku.
Ja wtedy jeszcze nie mówiłem głośno tego co myślę, ale pomyślałem o innych morałach np:
- jeśli się urodzisz skowronkiem to nie umieraj jako menda! ćwierkaj do końca!
- każde gówno rozpaprane śmierdzi; a pieśń skowronka potrafi unieść duszę do nieba
- każda kupa ma swój szczyt z którego widać że smród to tylko efekt patrzenia z apetytem
na resztki życia
- cywilizacja odbiera smak codzienności, potrafi marzenia utopić w gównianych realiach! ale
zawsze gdzieś słychać pieśń skowronka o pięknie miłości i wolności .. gdyby tylko gówno
władzy istniało to by pieśni nie powstawały o uczuciach.
         W myślach jest się bohaterem, ale gdy idzie się po ciemku pustą drogą
każde światło to strach. To nie nadzieja, to może być zwiastun kolejnego
wyboru mniejszego zła.
         Ciemność! gest dobrej woli świata przyrody dla tych, co w ramach systemu ludzkiego
przeklinają kolejny dzień.

...cdn ...
Rozdział IV
              Niby nic trudnego pokonać dwadzieścia kilka kilometrów z buta. Gorzej
pokonać nienawiść i obrzydzenie systemu do półsierot. Cena jaką się płaci
za ich niby pomoc jest straszna. Bez trudu wróciłem do internatu.
Każdy kolejny dzień udowadniał mi tylko jedno; nie wolno mówić: NIE! ich alfonsom.
Od tego dnia, przy okazji każdego tłumu czułem cios pod żebra, to w przeponę,
to w kręgosłup lędźwiowy. Szybko nauczyłem się stać z boku i refleksu.
Kilka razy udało mi się nawet zobaczyć czyjeś plecy gdy uciekał po zadanym ciosie.
Później się dowiedziałem;
takie coś jest opłacane ... tak jak ja dorabiałem jako pomocnik po budowach;
oni dorabiali na wykonywaniu zleceń. Ot życie, żadna praca nie hańbi.
Samotność stawała się wybawieniem. Każdy urząd, szkoła stawało się miejscem
rywalizacji:
- niech pani popatrzy; nie możemy wam dać takich samych zasiłków i miejsca
  w internacie. On jest półsierota i otrzymują po śmierci rodzica zasiłek do ukończenia
  szkoły. Takim dajemy, wam nie.
       To było genialne, stawać przy takich ludziach do konfrontacji ; ich nienawiść
w oczach i usta krzyczały .. my też potrzebujemy pieniędzy, zabierasz nam,
to nam się należy. Stałem tak i przewalały się szyderstwa jakie słyszałem od czasu śmierci Taty.
Oddawajcie te zasiłki, to nam się należy, to nasze pieniądze.
Mijały lata ale nie mijała cena. Telewizja, radio, internet, ulica; wszędzie
tylko nienawiść i szykany .. niech oddają zasiłki; to za nasze pieniądze
kończyli szkoły.I ten wyrok: nigdy nie dopuścimy do tego byś miał dom,
pieniądze, miłość. Nigdy nie dopuścimy. Nigdy nie dopuścimy.
 Wszystkim innym się należały te pieniądze. A ja?
i ta misja emigracyjna i skazanie na inwalidztwo .. uszkodzone kręgi. Rok
później pierwszy raz traciłem kontrole nad nogami i świadomością.
Sześć lat później już pierwszy paraliż i całkowita utrata świadomości.
Pracowałem nadal i nadal i nadal i próbowałem uciec systemowi i trafiłem do Holandii jak planowali.
Pracuje tam. W wolnej chwili jadę zawieść znajomą do jej kolegów.
- cześć! .. witał się z nią najważniejszy w hierarchii ... o i ty tu! Witaj .. roześmiał się
- cześć! .. rzuciłem do wszystkich .. no tak "uzdrowiska"; ja patrzyłem na nich oni na mnie.
- i jak ci się pracuje .. śmiał się, my też pracujemy .. ty za parę euro a my za kilkadziesiąt
 śmiał się; jeszcze klepnął mnie w plecy w kręgosłup lędźwiowy opasany pasem
 ortopedycznym... o widzę że się dorobiłeś .. dodał z podziwem
- a no dorobiłem się, tyle że to nie garb .. rozłożyłem ręce ... złamane serce, inwalidztwo,
 dom w marzeniach,  ale walczyłem o każdy dzień te 25 lat ... uśmiechnąłem się lekko
- my też walczymy .. śmiał się
Nie ma co, wszyscy udają że dobrze wybrali z tego co system zaoferował. Otwarły się
drzwi i ktoś energicznie wchodząc krzyczał:
- cześć! ale ku*wa mi się pasztet trafił!
Krzycząc wbiegł do ubikacji i puścił pawia. Ich boss spojrzał na mnie, rozłożył ręce
i wyrzekł:
- co poradzić! praca! to nie tort nam się dostaje do podziału od życia. Jak widzisz system wszędzie
 taki sam i łaskawy dla swoich beneficjentów.

Ot koszty życia! wartość człowieka mierzona najniższym szczeblem społecznym.
Ten fragment świata oficjalnie nie istnieje. Ale istnieje dom w marzeniach, ma okna i drzwi
otwarte na każde dobre uczucia. Dobre uczucia i miłość istnieją, niezależnie od ceny jaką
zapłacimy za życia, za bycie w systemie.

koniec .. the end ..
albo lepiej końca niech nie będzie, coś musi przetrwać i istnieć. Choć dobre słowo: Dziękuje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz