środa, 10 grudnia 2014

strefa niewiary! (proza; opowiadanie) wstęp i rozdziały (I i II i III i IV i V i VI) !

strefa niewiary!                                   
uczucia zwykłe tworze, umieszczam je
nazywam po imieniu, dedykuje i wysyłam
choć są ograniczone mrokiem i faktami
to w bieli im do twarzy, takie tło dla nich 

jest nierealny świat; cienie tam blasku dodają 
a splot słów o miłości, nic nie mówi, trwa 
                                          ~Slawrys


wstęp! 

Czym się różni propaganda miłości (w współczesnej para-cywilizacji) 
od brutalnej rzeczywistości? - ta historia to taka moja odpowiedź.  Wszystkie wydarzenia osadzone w tym opowiadaniu są para-fikcyjne, a nawet ocierają się 
o realia stadnego pożycia. Miejsce akcji osadzę w latach 80-tych aż po XXI wiek
w miejscowościach które istnieją w realnym świecie, ale reszta to para-fantazja. 
Za skojarzenia czytających z faktycznymi miejscami i organizacjami religijnymi 
nie odpowiadam. Każdy kojarzy jak potrafi. 

Sekta - grupa osób wywierająca presje psychiczną na pojedynczą  osobę.

sektom nadałem jako nazwy litery z alfabetu: sekta Aaj, sekta Bet, sekta Cep .. itd ... 
          aż po Żyt; automatycznie bossowie mają nazwy Aa, Be, Ce ...itd... aż po Ży

sekt zasada nie kradnij - "... bierz i uciekaj, dziel się łupem ze swoimi uczciwie i stul dziób
                                                         i nie kłap o swych sukcesach w podbieraniu ..." 
sekt zasada nie zabijaj - "... nie zabijaj tylko zmuszaj do rywalizacji na takich zasadach
                                                by śmierć była wolnością od stada ..." 

i co ważne ... w opowiadaniu opisuje spotkanie bossów sekt i jak uzgadniają podziały, wpływy
w terenie i jak karają swoje dzieci za łamanie prawa .
Spotkałem kilka lat później (od tych opisanych) matkę jednej z ofiar tych zboków.
Milicja w tamtych czasach
mocno z religijnymi dewiantami współpracowała i protokół zmienili ... że syn tej kobiety
zginał w wypadku losowym (choć naprawdę zginął zaatakowany i pobity przez naćpanego syna
dewianta religijnego). Dowiedziała się że szykują jakiś przekręt i szyderstw ze mnie i mam
opisywać to;
prosiła bym to podał publicznie. Oficjalnie oczywiście to opowiadanie to:
 para-fantazja literacka - jednak?! wypada uszanować ofiary tamtych czasów - i choć udać
że znamy prawdę.
Emigracja  w tamtych czasach miała często podłoże tuszowania prawdy ... pociotki bogatych
hierarchów wyjeżdżali na  5 lat by ludzie zapomnieli o przestępstwie i przestali narzekać
na bezprawie i oszustwa władzy.
Byli też wtedy i emigranci uciekający przed włodarzami religijnymi i świeckimi
i emigranci zarobkowi i zdrowotni ... prześladowani za bycie o słabszym zdrowiu, szukali
swojej szansy w bardziej cywilizowanych strukturach społecznych !!!
Jak się "załatwiało" wtedy wizy i możliwość wyjazdu wie wielu ... ale trzeba to przemilczeć!

No i to moja prywatna najpiękniejsza historia uczucia pozytywnego, pozostałe brutalnie zostały zniszczone
przez czas. Tamtej dziewczyny już nigdy nie spotkałem i nie spotkam ... oby spotkała szczęście w życiu.

          Rozdział I (pierwszy) 
okolice Klosna ... przełom lata i jesieni 1985!  

                Spotykać to się można, oficjalnie ... tak na pół-oficjalnie, a nawet nieoficjalnie.
Nie inaczej jest gdy spotykają się przedstawiciele hierarchów rządzących się w terenie
sekt. Oficjalnie toczą wojny religijne; ale od czasu do czasu spotykają się poza wiedzą 
szarych mas i nie tylko. Trzeba uzgodnić, pozamiatać, wytyczyć kierunki intryg 
i zasady rywalizacji dla ludzi. 
               By uniknąć ilości kantów od lat zasiadali przy jednym okrągłym stole. Nikt
dzięki temu nie doliczył się przekrętów, a i można z czystym sumieniem 
powiedzieć: na okrągło coś kombinowali. Miejsca spotkań zmieniali, a na gospodarza 
wybierali godnego zaufania (teoretycznie nic z tych spotkań nie może wyciec do świata 
ludzi) dla nich wszystkich neutralnego kacyka. Tym razem była to skromna willa z dala od głównych siedzib ludzkich. Każdy z bossów miał nie tylko swoje miejsce; miał do 
obsługi kelnerów (pilnowali tego co się działo dookoła i za plecami). 
-Witam wszystkich ... odezwał się uważający się za najważniejszego boss sekty Aaj 
- ale czy miło to nie wiem! ... burknął i szyderczo spojrzał na rywala z Bet ... znowu 
  musimy zacząć od spraw brudnych! trzeba posprzątać! ... prawie warczał wypowiadając 
  słowa
- co znowu? ... poczuł się urażony boss Be 
- Co? ... burknął ... znowu syn waszego dewianta imprezował, naćpał się i pobił śmiertelnie
  człowieka ... groźnie marszczył brwi ... trzeba z tym skończyć i ukarać go i to surowo 
   ... sapał Aa
- oj tam! zaraz karać, młody, porywczy, musi się wyszaleć młoda krew ... bagatelizował 
   to co zrobił pociotek, czuł już się pewnie wiedząc czym zaatakuje go Aa ... musisz 
  przypomnieć sobie swoją młodość ... roześmiał się 
- nie przesadzaj! to były inne czasy ... burknął Aa ... zachowujecie się jak zwierzęta! to bandytyzm! ukarać go trzeba i już ... spojrzał na resztę towarzystwa. 
 Tu zgodnie z tradycją nikt nie reagował na to co dzieje się między największymi bossami.
Pokazowa przepychanka na "dzień dobry" wróżyła tylko: za chwile będzie "pat"; szkoda 
się wyrywać, do ugrania będzie więcej później. Cisze przerwał Be 
ukarać? no to dobra, to i musimy ukarać syna waszej dewiantki, godzinę temu po pijaku
  pobił śmiertelnie człowieka ... mówiąc to Be kpiąco patrzył w oczy Aa 
- co jest? ... złość się na twarzy bossa malowała się purpurą ... niemożliwe ... warknął,
  oglądnął się w tej samej chwili w stronę swojego kelnera. Ten akurat wymienił informacje
  z kimś z zewnątrz i podszedł do bossa. Szepnął mu coś do ucha i wrócił na swoje miejsce.
- no tak ... zmienił ton Aa ... masz racje, młodzi się muszą wyszumieć, aż tak karać nie musimy
 ale jakoś te przykazania musimy respektować i szanować; co proponujesz? ... już złagodniał
- co poradzić, więzienie to nie dla naszych! może pobór do armii, albo za ocean? ... patrzył 
   na rozmówce i z spokojem poddał do rozważań   
- jest rozwiązanie! ale armia? tam komuchy i konowały mają za dużo swoich; może lepiej 
  zesłanie na 5 lat Chiberii za ocean? ... mówiąc kiwał głową z powagą Aa
- i co to ma być kara za łamanie prawa i przykazań? ... parsknął śmiechem Hiumanic 
  (jedyny nie należał do żadnej sekty, nawet bożkom nie kłaniał się; teoretycznie
reprezentował niezależnych i człowieczeństwo, w rzeczywistości lawirował i naginał swoje
zasady by zaistnieć w terenie i mieć wpływ na cokolwiek) ... mamy tam znajomych 
i wiemy co tam robicie, to żadna kara ... prychnął 
- nie prosiliśmy o głos ... warknął Aa ... kim jesteś? ilu ludzi macie i co możecie sami? 
   to nie wtrącaj się jak ustalamy prawo ... z wyższością cedził słowa 
- tak! Qwa prawo! ... mruknął pod nosem, słyszał jak tu rządzą i stanowią prawo, wypadało
  faktycznie się nie odzywać.
- a propos prawa? chciałem przypomnieć szanownym bossom o równości wobec
  prawa i gdy nasi ludzie kiedyś popełnią podobny "wypadek", poprosimy o takie samo                       potraktowanie ... z przekąsem, ale bez cienia ani kpiny ani przerażenia że sankcjonuje prawo
  do popełniania przestępstw, dorzucił boss sekty Żyt    
następny! ... warknął Aa ... macie poczęstunek przed nosami? to się częstujcie i nie odzywajcie
nieproszeni ... z złością jeszcze dorzucił ... chyba jeszcze tak nie było, równość i sprawiedliwość
to nasze od wieków standardy ... mówiąc to, sapał  i krzywił się Aa   
- no to ta sprawa załatwiona ... kiwając głową do Be, Aa mówił ... skazujemy ich: zsyłka 
 do Chiberii na 5 lat! 
  No ale jest ważniejszy temat; nad przemianami społecznymi coraz trudniej zapanować, 
  do władzy i do układów wpychają się obce siły - ludzie! ...  coraz donośniej mówił ... najwyższy 
  czas skłócić ludzi i doprowadzić  do trzeciej wojny światowej! ... donośnie, 
  prawie wykrzyknął Aa
już czas! ... donośnie przytaknął Be i spojrzał na resztę bossów  
- czas! ... 
- czas! ... 
Brzmiało słowo wypowiadane przez usta biorących udział w posiedzeniu. Nikt nie oponował, 
tylko spontanicznie wyrwało się z młodej piersi Humanica (był najmłodszy w towarzystwie):
- was pojebało totalnie! ... ton jego głosu świadczył, nie wierzył w to co słyszy  

... CDN ...

ofiara z krwi
nie rani sumienia
gdy jako widz
oklaskujesz rytuał ...

*****************************************************************************
Rozdział II (drugi)

ofiara z krwi i uczuć
nie rani sumienia ich
oni tylko skazują
tak jak każe obyczaj ... ~Slawrys

            



 To było dziwne! wszyscy siedzący przy stole pamiętali swoją młodość i czas II wojny św., a nie wahali się skazać następnego pokolenia na cierpienie i wybory najstraszniejsze z możliwych. Zatopieni w wspomnienia własnych czynów trwali w ciszy. Nikt nawet nie przejął się słowami Humanica; no może jeden boss z sekty Kat; Chrząkając głośno zaczął swój występ: - hrm hrm hrm ... chciałem ci przypomnieć Aa; tu rządzicie i macie największy wpływ, ale to my w regionie stanowimy o sile systemu. Najpierw ustalasz z nami! już zapomnieliście o skutkach tamtej wojny; to więcej czyni szkody jak pożytku ... jego ton był stanowczy i godny hierarchy - a Ty Humanic zważaj na słowa, pierwszy raz was dopuszczamy do stołu i może to być ostatni raz ... kierował wprost w jego oczy słowa Ka - wojna pozwoli uporządkować sprawy i wytłuc tych co się nie chcą nam podporządkować! a straty? zapominasz Ka ilu swoich niewygodnych sami się pozbyliście ... a przy okazji wszyscy możemy poświęcić kilku nadgorliwych; co myślą że tu o wiarę chodzi i religijny ład; i zrobić ich świętymi męczennikami ... starał się ironicznie przedstawić skutki zabijania obcych Aa - cicho bądź Aa, chlapiesz za dużo ... skrzywił się Ka ... moim zdaniem trzeba wyszydzić demonkracje i wrócić do starego sprawdzonego systemu feudalnego… podniósł ton. - którzy są już w trakcie jakiś intryg? ... spytał Aa - no co Ty, my nie knujemy nic! ... zarzekał się ironicznie Ce, z głupawym uśmiechem zerknął na pozostałych - my też nie! no co wy? ... kolejno każdy boss zachował się tak samo - powinniście dopisać sobie do waszych zasad religijnych "raz w życiu nie skłamać" ... parsknął Humanic; wiadomo, każda organizacja ma swoje doktryny i obyczaje i muszą intrygować i knuć swoje gierki by pokazać jaką moc mają; pytanie było głupsze od odpowiedzi jakie padły. - nie no! a ten znowu niepytany się odzywa ... warknął Be - no dobra! cicho wszyscy ... wstał mówiąc to Ka ... możemy straszyć ich i użyć "świadka Jezusa", wytypujemy jakiegoś obcego i walniemy pokazówkę: co potrafimy jeśli jest się nieposłusznym! wojna to nie rozwiązanie, z tym trzeba skończyć! wystarczą lokalne konflikty i medialne przepychanki - masz racje! ... kiwnął głową De ... mamy kilku swoich ateistów to mogą zacząć rozrabiać i zmusić do walki o religie; wy swoich też możecie uaktywnić ... spojrzał wymownie na Be i Aa - ale tego ofiarnego to będzie trudno tak na szybko znaleźć ... pokiwał zdziwiony Fu z sekty Fuj ... to wymaga przygotowań i transu hipnotycznego! ... zdziwiony patrzył na rozmówców - wszystko da się zorganizować i to od ręki ... podniósł głos Ka ... to tylko kwestia znalezienia pod-padziochy ... uśmiechnął się z przekąsem ... może macie jakiegoś do poświęcenia? - no i tu jest taki .. Ży aż się ucieszył ... Sierot Pospolity podrywa nasze kobiety, pyskuje hierarchom i nie chodzi do żadnego kościoła, sprawdzaliśmy! już zdążył zadrzeć z konowałami z WKU i komuchami, napyskował im ... aż podnosił w gniewie głos - no i nam się taki jeden przytrafił, czyta książki bezczelnie i nawet nie spyta się jak je interpretować ... dorzucił De ... może to ten sam ... kiwnął głową - mam takiego! szkolimy w terroryzmie i zastraszaniu syna kacyka naszego, a taki jeden stanął w ludzi obronie i go pobił ... syczał Be ... oby to był ten sam co u was wszystkich ... aż zatarł ręce Bossowie Ce i Fu spojrzeli na siebie zdziwieni; coś tu nie pasowało; tak się układanki same nie tworzą. Ich oczy pytały: co tu grane? Kiwnął głową do swojego kelnera Ce, ten podszedł i wysłuchał polecenia podanego na ucho. (Zapamiętaj o tym obcym, to trzeba sprawdzić, mogli go szkolić do misji od dawna) Inni też podobnie się zachowali, wydali po cichu polecenia swoim kelnerom. Humanic tylko przyglądał się im coraz bardziej zdziwiony, ale paranoja. - to za takie bzdury chcecie jakiegoś młodzika karać takim "przekrętem" a bandytów-morderców skazujecie na 5 lat emigracji ... aż się łapał za głowę, słyszał o tym zboczonym rytuale, podobno już niepraktykowanym, a tu będzie tego współuczestnikiem; zszokowany patrzył na resztę towarzystwa. Nie wierzył sam w czym bierze udział.

W świecie tymczasem istoty nieświadome hierarchii i ważności zmian
zachowywały się ... tak ... zachowywały się. Stadko saren spokojnie skubało trawę
przyglądając się swojemu samcowi dumnie kroczącemu po swoim terenie.
Tak to był jego teren i jego zasady. Inne jelenie tego nie kwestionowały.
W pobliskim potoku woda tak wartko płynęła że tylko pstrąg zatrzymał się przy
kamieniu i gdy tylko jakiś drugi podpływał to dostawał po ludzku; to w końcu
jego teren. Jedynie na koniec zerknął w niebo; jakby ktoś go obserwował
i chciał zganić; i odpowiadał ku przestworzom: No co! to tylko plaskacz z ogona,
naruszył moją prywatność. Nie wiedział, to teren dumnego jelenia.
Nagle rozległ się charakterystyczny krzyk, niebo wypełnił szum skrzydeł i piękna
i dumna postać przemierzyła okolice. Tak, to sokół obwieścił że jest na swoim terenie. 
Jeszcze poleciał i na wschód i na zachód i zatoczył koło na niebie. 
Usiadł na swojej ulubionej gałęzi, podziwiał pobliski potok co przepływa
przez polane ... jego teren.
Nieświadom terytorialnych zasad młodzian jechał z miasta Gollic do miasta 
Klosno. Jego teren jako sieroty był ograniczony i wcale nie rozpaczał. Przyzwyczaił się
do bycia obcym a nawet łobcym, mógł tylko marzyć. W tym pomagało czytanie;
czytał szybko, ale nie uczył się na pamięć; starał się zapamiętać to co odczuwa
czytając. To było piękne! wraz z autorem przeżywał świat i nadawał słowom sens.
Kartki systematycznie przewracane wydawały przyjemny odgłos.
Świat dzięki czytaniu miał więcej wymiarów jak to o czym uczyła fizyka. No i teren
po którym się poruszało nie był ograniczony prawami innych. To był świat wolności.
Jedynie czasem wracał na ziemie, gdy musiał żyć i gdy system się upomniał.
I tym razem zamknął książkę nie dlatego że tak chciał, życie wymusiło. Zatrzymał się
pojazd którym poruszał się. Czas na kontakt z para-cywilizacją.
Wysiadł raźno z samochodu którym przytrafiło mu się jechać. Podziękował kierowcy,
zostawił kilka drobnych zgodnie z tradycją. Ruszył po świecie żywych, szarym, pełnym
pułapek i wojen i rywalizacji pajaców. Wiedział już którędy chodzić by nie być
zaczepianym przez tubylców i tych co uważali to za swój teren. Rozumiał
że jest tylko wędrowcem. No tak; jeszcze tyle drogi dziś, pomyślał. Spojrzał w niebo
i na ulice miasta które musiał przejść. Na drugiem krańcu można było złapać
tak zwaną "okazje"; pojazd poruszający się po tej samej trasie; i za dziękuje lub
drobna opłatę dostać się do miejsca podroży.
Szedł tak, i by nadać głębszy sens temu postanowił poćwiczyć koncentracje.
Wykonywanie równoczesne różnych czynności było fajną zabawą. Otworzył książkę
i starał się czytać równocześnie analizując co się dzieje na ulicy i na chodniku.
Uśmiechał się do słów jakie czytał i tak wędrował. Omijał latarnie, przechodniów
to przeszedł na druga stronę ulice między samochodami; to było fajne ... dostosować
poruszanie się do prędkości innych i równocześnie czytając omijać przeszkody.
Przeszkody .. ups ... no i coś poszło nie tak, kolizja? co to ? lampa? pojazd? nagle
coś mu się sucho w gardle zrobiło i jasno i nic nie widział przez chwile.
Poznał sens zwrotu: "coś mu się na oczy rzuciło". Tylko brzmiący dźwięcznie głos
przerwał ten stan oświecenia:
- hi hi hi, jak ty chodzisz? ... niosło przyjemnym dla ucha głosem ... uważaj!
- przeepraaszaam ... przełamując suchość w gardle mówił ... to niechcący, nie rozumie!
wszystko kontrolowałem i tak nagle znalazłaś się nie wiadomo skąd ... przełykał ślinę
łapał powietrze i chciał się jakoś wytłumaczyć; o rany ale ona ładna; jeszcze dotarło
do niego skąd ten stan oszołomienia.
Ona na niego patrzyła śmiejąc się i filuternie mrużąc oczy, on się rozglądał
i zastanawiał co tu grane. Jeszcze zdarzył przeanalizować; albo upolowała mnie i celowo
podeszła licząc na kolizje; albo tak jak on coś czytała i ich drogi się skrzyżowały.
I jak to bywa przy zderzeniu dwóch walców, to był moment ... chwila nieuwagi.
- no tak! książki! upadły ... mówiąc patrzył pod nogi, gdzie jego książka znalazła się przy jej.
Otwarte mieszały się swoimi stronami i przez chwile stanowiły jeden stos zdań.
- no tak! ... roześmiała się ... wypada podnieść ... dodała i pochyliła się, a że i on zrobił
ten sam ruch; ich ramiona dotknęły się; a spojrzenia spotkały na ułamek sekundy; 
a dłonie zatrzymały się na książkach.
- co ty czytasz? ... śmiała się patrząc na jego książkę ... nie za trudne? ... prychnęła
- to zależy jaką granice chce się przekroczyć, życie to nie zawsze uczciwe i
świadome wybory ... uśmiechał się i zerknął na jej książkę; psia krew, 
standard damski, z jego "cienka czerwona linia" nie pasował do szarego 
świata i tęsknot za szalonymi uczuciami o jakich marzyły głodne świata okoliczne
dziewczyny
- no właśnie wybory? i co dalej? .. roześmiała się
- dalej? no to dopiero zacząłem czytać ... trochę się zdziwił
- hahaha ... z nami? będziemy tak stać? ... ale się śmiała
- ba, ale plama,przepraszam, nie za trybiłem ... roześmiał się i podając jej ramie
zaproponował ... to może cie odprowadzę!
- ooo! ale gest ... ruszyła brwiami, wciąż się śmiejąc ... rzadko ktoś tak chodzi
pod ramie z dziewczynami, chyba się zgodzę ... delikatny uśmiech i szybko położona
dłoń na przedramieniu tuż po wsunięciu koło łokcia, wszystko to działo się w tym samym czasie ... no to chodźmy! ... rzuciła wesoło
- chodźmy ... kiwnął głową ... jesteśmy chyba z innych światów, lepiej byś wiedziała.
Jestem biedny, półsierota; system mi umożliwił ukończenie szkoły, ale muszę pracować
i nie raz sponsorom się przeciwstawiać. Nie mam zbyt dużych możliwości!
- uczciwie stawiasz sprawy; wszyscy raczej udają innych, ważniejszych, wspanialszych 
i chcą zaimponować ... patrzyła na niego zdziwiona ... boisz się mnie? że jestem
jak nieosiągalna róża? z zakazanego ogrodu? że się skaleczysz na kolcu?
- dla pocierpienia można sobie dłoń w drzwiach przytrzasnąć ... prychnął ... nie trzeba
się na róże porywać; są i inne piękne kwiaty, choćby Irysy ... uśmiechnął się do niej
- o Ty! ... lekko go w ramie pchnęła ... jednak się mnie boisz ... roześmiała się
  W tym momencie wysunęła się spod jego ramienia i poszła w przeciwnym
kierunku co szli. Uśmiechnęła się i oglądając za siebie dodała:
- to jak się nie boisz; to bądź za tydzień! ... jej głos był ciepły i niósł to pożegnanie.
On stał tak, patrzył, kiwał głową i uśmiechał się. Patrzył jak odchodzi; robiła
to tak pięknie, jak jesień, ciepło, z uczuciem; i co z tego że potem zimno.

nie mogła inaczej się miłość zachować
pewnie jej do twarzy z jesienią
i łatwiej odejść, zostawić coś w pamięci
powstała dla świadectwa tej chwili, tak tej
...Slawrys...

...CDN...

******************************************************************************************************

Rozdział III (trzeci)

chwila szczęścia to nie tylko słowo
to te kilka uczuć, gdy patrzysz
rozumiesz dlaczego tak serce zgłupiało
i dlaczego myślisz o niej, uśmiechając się ... ~Slawrys

              Na opak opowiadać historie da się; zwłaszcza gdy wszystko dzieje
się w tym samym czasie. Gdy grupa przywódców sekt debatowała jak zniszczyć
uczucia i ludzkie życie; i to nie jedno; zderzyły się losy dwojga osób z różnych światów. 
Inne osoby też to zdarzenie komentowały.
Dwie dziewczyny przyglądały się czterem innym, te śmiały się do rozpuku.
Ale to wyglądało! ale miał minę! komentowały zderzenie swojej koleżanki z nim-obcym;
ubaw miały niezły. Niedaleko stało kilku młodzików i komentowali już bez śmiechu;
my chcemy je podejść jakoś i zaczepić, a one na takiego polują! same!. Miny ich kwaśne
od buraka do cytryny, nic innego nie mówiły ... tego rywala trzeba się pozbyć.
Dni mijały i wszyscy się zastanawiali. Pytały ją koleżanki: i co teraz zrobisz?
Przecież nie spytałaś nawet o imię ani skąd jest. Kto to? niby mówił, ale nie wiadomo
czy prawdę, może trzeba go sprawdzić!
On też się zastanawiał; to nie był jego teren i zadrze znowu z pociotkami.
Już odczuł pierwsze ciosy po odmowie sutenerowi-sponsorowi, ryzykować następne?
Ale i szybko i inni się go pytali; podszedł do niego ni stąd ni z owąd syn kacyka i pyta;
-spotkasz się z nią?  
-pojedziesz?
- nie wiem! ... odpowiadał; 
Aa oni pytali. 
- Nie wiem! ... wciąż odpowiadał ... nawet imienia nie znam!  

... i stał się ten dzień, kolejny przypadkowy w ramach za-wczesnej jesieni.
Ta sama pora i miejsce zderzenia, on już bez książki i ona też; on stał trzymając
coś za plecami. Ona stała z koleżankami ulice dalej, pchnęła jedną z nich: idź sprawdź
czy jest? Obserwowały je te same dwie dziewczyny.
- jest! .. ryknęła ze śmiechu wracając ... jest! ... śmiała się ... i co teraz?
- no dobra idę! ... złapała oddech i ruszyła w jego kierunku ... odwróciła się jeszcze
- a jak wyglądam? perfekcja? wszystko jest ok? ... jeszcze spytała koleżanki
- jest super ... śmiały się ... no idź już, idź ... poganiały ją
A ona szła, pewnym krokiem jakby to nie był pierwszy jej taki spotkany obcy. On
udawał że nie widzi że nadchodzi. Gdy była już całkiem blisko odwrócił się i podał
kwiat
- to dla Ciebie! proszę! .. uśmiechnął się, choć serce mu waliło i ta obawa; czy go
wyśmieje i jak się zachowa? czy ucieszy? czy pozna? ... ryzykował i czekał na reakcje
- o! to Ty? .. udawała zaskoczoną ... a jednak przyszedłeś! ... uśmiechnęła się ... no ale
uszy się nie wietrzy tylko myje, ten kwiatek? ... ironicznie spojrzała na trzymany 
w dłoni ... przecież mówiłam: Jestem róża! ... dźwięcznie się roześmiała
- przepraszam, nie chciałem być kolejnym co chce tylko zerwać najpiękniejszą różę i
skaleczony na jej kolcu opiewać rany .... uśmiech dorzucił mówiąc ... dlatego taka 
skromna frezja, piękna i może choć w pamięci zapisze się inaczej ... dla kontrastu
z jej śmiechem on wypowiadał z powagą słowa
- to przyjmuje w takim razie ... mówiąc to rzuciła spojrzeniem spod rzęs, takim co 
twardzielom udowadnia że przełknąć ślinę to wysiłek, i jeszcze dorzuciła
uśmiech zarysowany tylko pod jednym policzkiem, taki ukryty w kąciku ust.

Od tej chwili udawało się im uświęcić jeden dzień w tygodniu, ona jako 
róża przyjmowała frezje i mogli nadawać kilku chwilom sens, taki jesienny o zabarwieniu
wiosennego zrywu serc. 
Tydzień wcześniej na trwającym spotkaniu co inne planowali bossowie. 
Humanic jeszcze trzymał się za głowę i powtarzał:
- was porypało! wam już całkiem z tych dogmatów mózgi pozżerało! przecież
to nie średniowiecze, "świadek Jezusa"? ... wciąż przeżywał szok
- no i mówiłem że nas nie zrozumie! ... skrzywił się Aa ... tu w tej okolicy
średniowiecze dopiero wchodzi w fazę rozkwitu ... szyderczo spojrzał na niego ... a ty 
skąd się urwałeś Humanic? my tu w każdym mieście mamy co kilkanaście lat 
jakiegoś "jezusa"! Tu jest inny świat ... szydził
- dajcie spokój, i tak nie ma sensu go wtajemniczać, ignorujmy go i jego zdanie ... mówiąc
to Ka machnął ręką 
- ale on jeszcze nic takiego nie zrobił złego? a już skazany? ... Humanic brnął w temat
- nie zrobił? ... parsknął Ka ... po to jest trans hipnotyczny że zrobi wszystko i więcej; 
wrobimy go w gwałt zbiorowy i śmiertelne pobicie i odbije miejscowemu narzeczoną!
zobaczysz nikt nie kiwnie palcem! ... szydził wprost mu w twarz
- ok! ja tu nie pasuje, nie będę brał w tym udziału ... Humanic wstał i machnął 
z rezygnacją ręką; nie żegnając się z nikim wyszedł
- no i po co przy nim mówiliście, przecież odszuka naszego "ofiarnego kozła" ... parsknął
śmiechem Be; wiedział, szykuje się heca z ludzi
- i o to chodzi ... tajemniczo i poważnie powiedział Ka ... nawet mu musimy pomóc
go odnaleźć. Powinien mu wszystko opowiedzieć ... uśmiechał się tajemniczo
- i co nam to da? przecież będziemy jeszcze musieli wtajemniczyć tych z Bud i Ami; a to
może być ryzykowne? ... zdziwiony pytał Fu
- a tam! zaraz wtajemniczać! ... prychnął Ka ... tymi z Bud się posłużymy i wrobimy,
a w sumie to tym Ami musimy utrzeć nosa ... intrygującym tonem mówił .... bezczelnie
jeżdżą pod nasza centralna wiochę i nauczają naszych interpretacji ksiąg ... znów
prychnął Ka
- a to bezczelne gady ... śmiał się Aa i nie tylko on; pozostali mu wtórowali. Znali sektę
Kat i wiedzieli, że misje i nauczanie to i owszem, ale to oni innych a nie odwrotnie.
Faktycznie to zakrawało na kabaret Ami nauczający Kat.
- na szczęście mamy nadgorliwego Dziekannika niedoszłego; chce się tym zająć
i przysłużyć ... już z ulgą mówił Ka ... zwalimy na niego całą intrygę i przygotowanie
pechowca ... patrzył już z spokojem na rozmówców 
- no dobra ... Fu podniósł głos ... ale musimy po-uzgadniać z naszymi wtyczkami 
w terenie co bądź i dlaczego i na jakich warunkach! moim zdaniem musimy 
się spotkać za tydzień jeszcze!
- my też! ... dodał Ce, wszyscy spojrzeli przytakując na Ka
- ok! jak chcecie! to tu też za tydzień ... uśmiechnął się Ka, umawiamy się jak na
randkę młodzi; śmiał się w myślach


i już pierwsze liście upadały
tak bez niepotrzebnego rozgłosu
nie dlatego że chciały, zwyczajnie
miały upiększyć kilka uczuć ...

.... CDN...
**********************************************************************************************
Rozdział IV (czwarty)


nic nie było słychać, tylko szelest
to te pierwsze kroki, gdy oni szli
chcąc zagłuszyć brzmienie pocałunków 
i słów co nie wypowiedzieli ...~Slawrys


 
Czas jesienny można przeżywać po wiele razy, a oni dopiero pierwszy raz szli
uliczkami miasta. Nie musieli nic, wystarczyło że byli.
Już świadomi uczuć, kopiąc pierwsze uschłe liście szli w przyszłość. Tworzyli coś co 
nie pisane, ani nie do opowiedzenia. Tylko aura im sprzyjała; niebo nie opłakiwało niczego; 
a słońce pozwalało nie chować się po pustych wiatach przystanków. 
Jedynie dobrowolnie usiedli w kawiarence, a może w herbaciarni; pewnie lepiej 
w herbaciarni, bo pili tam herbatę i zjadali kremówkę. Choć byli sami dla siebie, to byli dla innych materiałem do obserwacji - to może zaprosisz koleżanki? ... uśmiechnął się pytając, zauważył jak od czasu do czasu zerka w stronę kilku osób siedzących na ławce. - o ty! ... trochę się speszyła ... przejrzałeś mnie ... tam siedzą moje znajome; nigdy ani nie będą moimi koleżankami, ani przyjaciółkami ... kupuje ich przyjaźń, a one czasem się odwdzięczają i pilnują w takich sytuacjach. Mam straszną rodzinę, kontrolują mnie. Nie wolno mi się z nikim zadawać spoza środowiska jakie oni akceptują ... opuściła głowę ze smutkiem - przepraszam! czasem prawdy nie warto znać ... opuścił z żalem głowę i ze smutkiem mówił ... może mają racje ci co udają innych? lepszych! doskonałych! itd ... pytał - może to dobrze że jesteśmy szczerzy dla siebie? ... uśmiechnęła się ... nie warto żyć kłamstwem, jedynie pytanie: co dalej? ... spojrzała mu w oczu - możemy trochę pomarzyć! ... uśmiechnął się ... będziemy żyć na ile pozwoli system i kraść dla siebie jakieś chwile! może piękne! może warte nas! nie wiem, jak nie sprawdzimy to się nie przekonamy ... uśmiechnął się - to prawda, wypada sprawdzić choć trochę ... rozpogodziła się jej twarz ... masz ciepłe dłonie i jesteś inny ... chce cie poznać bardziej ... uśmiechnęła się! - no ale to byśmy musieli chyba zgubić nie tylko Twoje znajome, ktoś nas więcej obserwuje ... ściszył odruchowo głos ... jakby jeszcze z innych stron patrzyli na nas ... przemknęły mu przed oczami dwie dziewczyny stojąc daleko, nie znał ich jeszcze i jeden mężczyzna, miał czarne lekko kręcone włosy, wysoki; nie znał go i choć go później widział jeszcze, nigdy nie poznał. - oj, faktycznie ... smutno spojrzała ... to może spotykajmy się w takim małym parku, jest niedaleko internatu i koleżankom będzie mnie łatwiej kryć i w razie czego ostrzec ... mówiła uśmiechając się ... tam jest kilka ławek, a mało ludzi, za to często "parki" szukające ciszy ... trochę się zaczerwieniła - dobrze, czyli zawsze o tej porze w piątki; aż do skutku jeśli któreś z nas nie będzie mogło przyjść ... spojrzał z radością w jej oczy ... ale że będziesz kiedyś dla mnie różą, to będę z frezją czekał albo innym kwiatem bez kolców ... roześmiał się - no tak .. roześmiała się ... i jeszcze ta piosenka ... ktoś puścił muzykę i leciał akurat kawałek Mariniego ”nie płacz kiedy odjadę” ... śmiała się do łez .. my taka rozmowa i rozterka, a tu taki tekst ... kiwała głową i patrzyła na niego i śmiała się do łez - czyli mamy piosenkę co nam o sobie nie pozwoli zapomnieć ... i jemu udzielił się jej śmiech - mam prośbę: tylko nie patrz tak na mnie jak odchodzę, jak tamtym razem! ... starała się z kiepskim skutkiem stłumić śmiech i mówić z powagą - nie dam rady, robisz to tak pięknie ... teraz on udawał powagę ... i to jak zerkasz przez ramię, sprawdzając czy jestem i czy patrzę! po prostu cudo ... zaglądał z zachwytem w jej oczy  
- to nie w porządku, ja muszę pierwsza iść ... udawała złość, ale już śmiejąc się dodała ...
no to cześć
Pochyliła się szybko, pocałowała go i odeszła. On siedział jeszcze chwile i patrzył jak
się pięknie poruszała. Gdy zaczął się podnosić by ruszyć do jego świata pół-sierot
i ich obserwatorzy rozeszli się.

  W podobnym czasie odbywało się kolejne spotkanie, ale w całkiem innym mieście,
już bez Humanica. Ta sama grupa bossów, ten sam stół bez kantów i te same ich intencje
wobec ludzi (jedynie jeszcze nie było Ka)
- ale jaja z tym do intrygi ... podniósł głos Ce ... to się okazuje sierota, jego ojciec zmarł; 
coś przeskrobał u komuchów i go wykończyli, a jego z zemsty przerobili
z lewo na prawo-ręcznego. 
Wyrodna matka tak go nienawidzi że szału dostaje, by nie wolno mu było do szkoły 
chodzić, ani żeby coś osiągnął. Wyrodna już objechała wszelkie instytucja by go 
wywalili ze szkoły.
Ale ma przechlapane ... śmiał się i nie mówił wszystkiego co wie.
- to prawda ... spokojnie mówił Aa, jego ludzie od lat działali w Gollicach i wiedział
bardzo wiele, więcej jak inni i nie chciał się tym dzielić ... debile go dręczyli psychicznie
i znęcali fizycznie, jedyne co się udało komuchom to go przerobić ... śmiał się
 z tego na samą myśl
- co za debile ... prychnął De ... czy oni to z nudów? czy z czystej nieskażonej głupoty?
... i pytał się i śmiał, nie oczekując na odpowiedź
- mamy ludzi w komitecie Klosna ... dodał Fu ... jego matka już nawet tam była by go wywali;
ma jakieś kontakty u UB-ków starych i na milicji! już załatwia jak go wyeliminować z 
społeczeństwa ... trochę zdziwiony dodał ... dlatego to mnie dziwi że ci z Kat chcą 
go brać do tej intrygi, jak dla mnie to ta sprawa śmierdzi i to coś grubszego ... skrzywił się
- bo tu nie ma być smrodu, tu ma być bezkarność dla nas ... wchodząc do sali Ka, spojrzał
na Fu ... że komuchy robią mu misje karną to my się przyłączamy i mu zrobimy też misje
- faktycznie jaja ... prychnął Aa śmiechem, już tylko w myślach dodał; no tak, zanim komuchy
go na misje wytypowali już był przez innych szkolony ... to chyba będziemy mogli
zakłady obstawiać jak go wykończą i ile wytrzyma .... śmiał się do rozpuku.
- to prawda; będzie miał uszkodzone kręgi, nieszczęśliwą miłość i totalnego pecha ...
roześmiał się Ka ... będziemy tylko musieli przypilnować by wszystko zrobił co chcemy,
ja obstawiam że trans mocniejszy będzie od jego woli ... stanowczo spojrzał po rozmówcach
... to co? przyłączacie się do super szyderstwa i intrygi? ... jeszcze spytał
- przyłączamy, przyłączamy ... przytaknął Be, i przypomniały mu się meldunki swoich ludzi z
Gollic i tylko się uśmiechnął do reszty towarzystwa, ale nie miał zamiaru dzielić się
swoją wiedzą

nic nie boli gdy żyjesz
a gdy już nie żyjesz
zaczynasz czuć to wszystko
co miało nie stać się ...

...CDN ...
***********************************************************************************************************
Rozdział V (piąty)

nie boli brak uczuć
nawet śmiejesz się
na myśl o nie-życiu
takim zwykłym, cichym  ... ~Slawrys

                 

Śmiech to zdrowie, w myśl tej zasady sekty i ich włodarze organizowali życie
swoim stadom. Lubili nawet zakłady robić, stawki wbrew pozorom tylko symboliczne,
bo życie jednostki przeznaczonej do wyszydzenia było niczym.
- przyłączamy się ... odezwał się i De i inni
- a ja obstawiam że się będzie wybudzał z transu, numer z "deja vu" już przećwiczyliśmy
i były jednostki co się wybudzały ... dodał z śmiechem Gr 
- spokojnie, wiemy i przewidzieliśmy i to ... śmiał się Ka
- ale jak sobie wyobrażasz że nawróci Ami jako anty-religijny ... roześmiał się Aa ... nie
przesadzacie ... rechotał
- no co ty ... wtórował mu Ka w śmiechu ... najpierw podstawimy go TV jako radykała
religijnego, ci go na-szprycują narkotykami i zechcą wyszydzić publicznie; nie będą
wiedzieli że tak mu otworzą trans i będzie mówił wszystko co pamięta, włącznie z tym 
co mu przekaże w przyszłym tygodniu Humanic. Zabawa się zacznie jak wyślą go i tak
do Deprecholandii i za ocean. Tam są już przygotowania że kogoś przyślemy, będzie 
jazda ... śmiał się
- no ale jak to wytrzyma z uszkodzonymi kręgami ... zdziwił się trochę Ce
- dopiero się mu uszkadzają! spokojnie ... Fu roześmiał się ... nasi rozmawiali z konowałami
z WKU, wszystko załatwione ... śmiał się ... najpierw go będą tabletkami leczyć i zwyczajnie
nie zauważą uszkodzeń mechanicznych ... kpił ... już dostał kilka razy w kręgi, i jeszcze
głupek dał się podpuścić i robi na dachach i jako pomocnik po budowach! ja obstawiam
że po 10 latach będzie wrakiem i po nim 
- mi się wydaje że trzeba jeszcze z tym gwałtem zbiorowym go wkręcić! wtedy fobionistki
same za nas zaszczują go psychicznie ... śmiał się De  
- racja ... spojrzał na niego Ka ... mamy już sprawę nawet uzgodnioną! te świruski myślą
łechtaczkami to i za nas z radością zniszczą go jako mężczyznę ... szyderczy uśmiech
podkreślał jego słowa
- a skąd wiesz że Humanic szuka tamtego? ... spytał Aa 
- kręcił się koło moich ludzi i wypytywał, to kazałem im za dobrą opłatą sprzedać informacje
... śmiał się Ka
- no to będzie jazda ... śmiał się Be ... ale obstawiam że jak go w Deprecholandii 
nie wykończą, to już i tak nie będzie co wysłać ani do Anglonii ani do Chiberii ... kiwał
głową i kpił
- no co ty .. ryknął Ka ... jeszcze będzie musiał wszystko opisać i na cały świat ogłosić ...
kpił ... potem może i pomożemy się mu w ramach depresji otruć albo powiesić ... szydził
- ja obstawiam że te mendy z Gollic i tak go zamkną w psychiatryku ... Be śmiał się ...
jeszcze im zróbmy numer i pozwólmy zdać i maturę i zrobić z dwa lata studiów; 
to się dopiero jazda zacznie ... rechotał ... podobno dość oczytany i jakieś zdolności
plastyczne ma
- faktycznie masz racje ... ryknął śmiechem Aa ... przy okazji wystawimy go tym z Bud, a ci
 są zazdrośni o talenty artystyczne to też go przeczołgają i w oparach narkotyków
utopią! to dopiero będą loty ... śmiał się do łez

I tak mijał im czas na śmiechu, omawianiu gdzie i jak się może potoczyć intryga.
Mijał im czas, mijały i dni innym. Humanic przyglądał się przy rampie kolejowej grupie 
osób wracającej z rozładunku wagonów, stawali przy kasie i odbierali to co upadło z
systemu. Ostatni podszedł najmłodszy z nich; stał z boku, z nikim nie trzymał i nigdzie
się nie pchał. Kasjer traktował go z wyraźną nienawiścią, ale reszta z rezerwą
i na spokojnie. 
- tylko nie przepij ... jeden z robotników śmiejąc się rzucił do niego przestrogę 
- spokojnie! tym razem na randkę pójdzie kasa ... uśmiechnął się i machnął ręką na 
pożegnanie do wszystkich
- uuuu ... rozległo się donośne ... tylko się jej nie daj młody ... żartowali ... z dziewczynami
to niebezpiecznie ... pokiwali głowami i też pozdrowili go pożegnalnym gestem dłoni
- możemy porozmawiać? ... podszedł do niego Humanic, szedł przy nim tym samym 
tempem  
- to zależy o czym? ... skrzywił się ... sutenerom-sponsorom już odmówiłem, dorabiam 
tylko tak! a jak szukasz młodych to koło "nawtówki" jest przystanek i tam jest umówione 
dla tych co prawo sponsora znają i cenią ... dość obcesowo dodał ... a lepszy towar
przy "uzdrowiskach" ... skrzywił się
- nie! to nie to! spokojnie ... zaczął szybko mówić ... jestem Humanic, podobno 
jesteś z Gollic i masz zatargi z działającymi tu sektami
- działającymi? ... roześmiał się ... oni tu żerują! trafniejsze określenie ... spojrzał
na niego i dodał ... a zatargi to nie są? zwyczajnie, oni nienawidzą półsierot, a tacy jak
jak ja nie lubią ich metod prześladowania ludzi ... przyglądał się reakcji jego twarzy,
wyraźna ulga malowała się to i może nie od nich
- słyszałeś coś o "świadku jezusa"? ... spytał Humanic
- tak! ... odparł ... tu w regionie co wiocha kogoś przerabiają ... spojrzał z żalem ... 
i przypomniał co wyprawiali z tym z Gollic, 
wzdrygnął się ... a co? ... pytając spojrzał na rozmówcę
- byłem na spotkaniu przedstawicieli władzy i chyba cie wytypowali ... opuścił głowę
- możliwe! ... posmutniał i on ... coś przeczuwałem! mam od kilku dni procesje codzienne
oszołomów nawiedzonych i coś dziwnie wypytują! a co charakterystyczne dla tego regionu
syn UB-ka komucha przyszedł do mnie z zaproszeniem na religie! klechy chcą mnie 
koniecznie widzieć ... aż wzdrygnął się odruchowo 
- żartujesz? ... spojrzał na niego Humanic
- tu to normalne, kobiety to kościół a mężczyźni udają komuchów i pierdolą kościół ...
po męsku zażartował
- hahahaha .. parsknął ... chyba jesteś za młody na takie żarty ... spojrzał groźnie
- chyba byłem za młody jak mnie testowały wiedźmy z ich środowisk; sprawdź w regionie
co robią od dziecka półsierotom; to i żarty ci się spodobają i czasem łzę upuścisz ... 
z żalem spojrzał na Humanica 
- wiele goryczy w tobie ... spokojnym już tonem mówił ... podobno masz talent i masz
pisać wiele w przyszłości
- też tak słyszałem, ale niezbyt wierze w to; mam za niski status społeczny i mi raczej 
nie pozwolą na rozwój talentów i szczęście ... skrzywił się mówiąc to; pisanie!
jeszcze pomyślał: on marzył o swoim warsztacie i narzędziach i o domu, a ci takie 
bzdety chcą
- opowiem ci o tym spotkaniu i kto co mówił, może ci się to przyda i jakoś to wykorzystasz
do dobrych celów ... uśmiechnął się Humanic
- ok! to opowiadaj ...
Opowiedział mu teoretycznie wszystko. Wszystko oprócz prawdziwych myśli i planów
bossów sekt.

             Na szczęście istniała i jesień inna. Dla niego miała jej oczy i uśmiech. 
Choć wiedział że to tylko chwila, chciał ją spotkać i przeżyć. Pozostawić piękną
na wieki. Już inaczej liczył dni i godziny - od rozstania do powitania - to się liczyło.
Siedział i czekał cierpliwie na nią. Ona zawsze przychodziła i poznawali 
wartość czegoś nowego, tego co można stworzyć razem we dwoje. 
Nie wiedzieli, dopełniał się ich czas. 
- wiesz co? ... intrygująco szepnęła ... mam pomysł ... ściszyła głos ... mamy 
wolne w tygodniu i całą szkołą wybieramy się do kina ... będzie trochę wolnych miejsc
 i będą wpuszczać osoby indywidualnie ... nie możemy tak gdzieś pójść, to może
 skorzystamy tak; podobno takich jak my par jest więcej ... rumieniec dodał jej uroku
- to okazja! masz racje, warte ryzyka ... pocałował ją w czubek nosa .. to następne 
  spotkanie w kinie ... szepnął i pocałował jej usta
- wyczuwam jakiś smutek, coś się stało? ... spojrzała mu w oczy 
- tak; czepiają się mnie znowu ci z ”góry” ... nie chciał jej wszystkiego mówić, ale coś 
 musi powiedzieć ... chcą mi jakieś misje robić z zemsty ... z żalem spojrzał na nią
- o jej ... zdziwiła się ... co jeszcze chcą? przecież i pracujesz fizycznie i dość uczysz ...
- o? a skąd wiesz? szpiegujesz? ... roześmiał się 
- tak; wypytuje te i owe osoby i dużo o tobie wiem ... uśmiechnęła się ... tylko za dużo 
 pyskujesz kacykom ... śmiała się ... podobno już wszystkim podpadłeś ... fuknęła
- tu jako obcy, to raczej nie mogę nie podpaść wszystkim, taki klimat ... uśmiechnął się 
- to co to za misja? ... pytała 
- nie wiem dokładnie; podobno coś w efekcie końcowym związane z pisaniem o realiach
  i o systemie aż po poezje ... półprawda z łatwością przeszła mu przez gardło
- to będziesz może i o nas pisał .... aż zaintrygowana podskoczyła
- pewnie nawet trzeba będzie! ty będziesz ”pani jesienna - czułość”; a ja 
  ”wiatr jesienny - wspomnienie” ... przytulił ją ... jeszcze piosenkę naszą zmienimy na 
   Stachury ”z nim będziesz szczęśliwsza”; tamtą tylko opowiadaj innym że jest naszą, 
   a ta będzie tą z serca.  
   Gdyby coś się stało i nas los rozdzielił; a po latach spotkasz gdzieś w świecie 
kogoś piszącego, a ulubionym jego utworem będzie ta piosenka - to znaczy nigdy 
o Tobie nie zapomniał! 

             W tym momencie ktoś przechodzący dał jej znać i zerwała się. Musiała iść.
Pożegnanie nie było już potrzebne. Czas jesienny tego tak skrupulatnie nie wymagał.


takie miejsca i chwile
niepotrzebne im pożegnanie
wiedzą że muszą coś zapamiętać
zapłacić cenę i najwyżej upuścić łzę






...CDN...
***********************************************************************************************************
Rozdzial VI (szósty)

zimno nastało jako wolność
odebrało smak uczuciom 
i zostawiło pustkę w ich miejscach
ale nie w sercu; ani w marzeniach ...~Slawrys


               Życie czasem przypomina dwie samotne wyspy co są na wyciągnięcie ręki od siebie; tak bliskie sobie, że nie potrafią pokonać ostatnich metrów ich dzielących. Od czasu do czasu trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, niszczą ich uczucia i zmuszają do adaptacji w świecie stałego lądu. Zmuszają do wyboru bycia: górą lub dolina; dwoma brzegami rzeki, i najgorsze że zmusza do konfrontacji z każdą obcą grudką ziemi. Ona-czułość i on-samotny wiatr w ramach jesieni mogą tylko stanąć czasem z boku i wymyślić coś swojego. Tak! swojego: patrzyli na tłum co wypełnił pewnej jesieni salę kina i zmienili się znów w ich dwoje - realnych. Pierwszy raz konfrontowali swoje chwile z tłumem. Kilka ”par” udowadniało że przyszło ”do kina” i skutecznie wprawili innych w stan zażenowania. Wypadało nie słyszeć i nie być; a jednak czuli i byli razem: - ale nastrój ... skrzywiła się trochę ... nici z filmu i nici z bycia sam na sam ... spojrzała tęsknie na niego - racja ... uśmiechnął się ... ale jest okazja istnienia w ramach tłumu ... spojrzał wymownie na salę -to będziemy opowiadać sobie książki zamiast oglądać film ... uśmiechnęła się - aha, fajnie i opowiadać kawały o kinie i filmach ... dodał on - ale i musimy czasem ... mówiąc to położyła swoją dłoń na jego - no to oprzyj się na moim ramieniu, sprawdzimy czy da się być razem ... przełożył ramie 
nad jej głową i objął; ona oparła głowę - fajnie ... spojrzała na niego czule Wydawało im się że rozmawiają po cichu i opowiadają śmieszne historyjki. Tak zapomnieli o dostosowaniu się do tych co byli w kinie i do tych co na filmie. Czasem tylko docierał do nich chichot tych co przyłączali się do śmiechu gdy opowiadali. 
No i czasem docierała uwaga: ciekawe ile będą tak kawałami rzucać? Nagle pomyślał on: pocałuje ją w nos; ona pewnie pomyślała: pocałuje go w policzek.  
W sytuacji gdy ona podnosiła usta w górę a on pochylał w dół - nie trafili gdzie planowali. Przez przypadek ich usta spotkały się! To spotkanie musiało pewnie chwile trwać; słyszeli tylko dookoła szepty: wreszcie się zatkali! No, wreszcie! Oby się im spodobało, bo mnie brzuch ze śmiechu boli! uff, wreszcie! Obydwoje spojrzeli na siebie ze śmiechem. Już po cichu siedzieli przytuleni. Tylko czasem spojrzeli na siebie i powstrzymywali ze śmiechu. - o czym myślisz? co się stało? ... wyrwały go z zamyślenia jej słowa - niedługo koniec sensu; wyświetli się na ekranie ”The End” ... z żalem szepnął - no tak! ale my możemy dalej kontynuować seans ... uśmiechnęła się ... po filmie muszę iść z wszystkimi i z nauczycielkami; ale potem możemy się spotkać w tej herbaciarni co za pierwszym razem byliśmy ... mówiła i uśmiechała się na samą myśl No i stała się jasność, w tym momencie obsługa kina włączyła światło, film się skończył. Okoliczne pary patrzyły na nich z rozbawieniem. Jeden nawet zaproponował: - stawiam wam w tej herbaciarni "co chcecie" w podziękowaniu za skuteczne zagłuszenie tych z tyłu ... śmiejąc się wskazał jeszcze głową na duety kinowe - uff ... jego partnerka dodała ... na przyszłość róbcie przerwy częstsze na całowanie; chwilami brakło oddechu ze śmiechu i nie mogłam zapamiętać co opowiadacie ... śmiała się - ja muszę iść bo mnie zauważą, pa ... jeszcze ona uśmiechnęła się i dołączyła do swojej grupy. On poszedł do tej herbaciarni, zajął stolik. Po jakimś czasie dla nich nie istotnym przyszła i ona. I było radośniej, i cieplej, i fajnie, i dobrze. Nagle jej twarz zmieniała się; przerażenie i strach wyciskały na jej pięknych oczach smutek. Coś się jednak musi wydarzyć złego. On spojrzał za jej wzrokiem. Do salki gdzie siedzieli wszedł energicznie mężczyzna i kierował się do ich stolika. Wręcz krzyczał: - co mówiłem! miałaś się z nimi nie spotykać! ... wrzeszczał ... marsz stąd! - chwila! co jest! zostaw ją! ... zerwał się on na równe nogi, impetem odrzucił na chwile tamtego; patrzyli ostro na siebie - zostaw ... szepnęła przerażona ... muszę iść z nim, to moja rodzina;przepraszam! ... wykrzyknęła jeszcze i wyszła z sali. Tamten poszedł za nią. Po drugiej stronie ulicy, mężczyzna co ich od początku obserwował, podszedł do dwóch dziewczyn. Wyciągnął plik pieniędzy i powiedział: - tu masz, pierwszą część, reszta za kilka lat jak zrobisz co zaplanowane! Wasza piosenka to ”nie płacz kiedy odjadę”- Mariniego; ma ci kupować frezje; jedną z nich ususz i włóż do książki; ona tak zrobiła. Nasi ludzie gdy przyjdzie czas zgłoszą się do Ciebie i wtedy zaczniesz działać. - dobrze ... nie patrzyła na rozmówce, spojrzała w kierunku gdzie stał on. Potem bez słów rozeszli się. Wszyscy szli przez życie; jakieś życie. Jedynie bagaże, tak! te bagaże ... uczuć. Na szczęście; jutro nasz dzień; jeszcze pomyślał idąc do swojego świata. Taki dzień mijał i nie trzeba o nim pisać, ani wspominać. Wystarczy że na drugi dzień 
siedział na ich ławce w tym parku co zawsze; czekał cierpliwe. Nie był pewien, ale wydawało mu się że stoi w oddali ten sam mężczyzna, wysoki, czarny z lekko kręconymi włosami. Jakby patrzył na niego z nienawiścią godną religijnych ludzi. Nagle ktoś idący przez park zwrócił jego uwagę, samotna dziewczyna. Gdy znalazła się przy ich ławce nagle usiadła obok niego i: - cześć! przepraszam muszę ci coś przekazać ... zagryzła wargi i jakby jej grzęzły słowa w gardle - cześć! co się stało? ... pytał, choć przeczuwał odpowiedź - ona nie przyjdzie; przyjechali dziś po nią, rodzina! spakowali jej rzeczy i wywieźli ... 
smutno patrzyła na niego ... tylko słyszałyśmy że załatwili jej szkołę za oceanem i tam wyjedzie... jeszcze złapała głęboki oddech mówiąc - gdyby jeszcze przyjechała i się widziałyście, powiedz że będę i daj ten kwiatek ... mówił 
z żalem ale i zrozumieniem ... ona będzie wiedziała ... patrzył gdzieś w dal mówiąc, 
rozumiał to nie jej wybory i decyzje
- dobrze ... odparła, wstała i nie oglądając się poszła do swojego świata. On też wstał i poszedł. Jednak nie uwierzył i był co tydzień na ich miejscu i zostawiał kwiat. Nie przeszkadzał mu deszcz, ani że zima śnieżna przyszła. Zawsze miał czas usiąść i czekać na nią. Dopiero gdy wiosna przyszła zabiło serce 
radośniej, zobaczył z daleka jak na ich ławce siedzi dziewczyna. Może to ona? Chciał biec, ale coś go powstrzymało. Czuł to może nie być ona? Po chwili podszedł do niej chłopak, przywitali się czule i usiedli. Szkoda! nie ona! jeszcze pomyślał. Nie chciał im przeszkadzać, jeszcze podszedł na tyle by rozpoznać twarze i wtedy zobaczył 
w ich spojrzeniach ... to coś! ważnego i innego. Już nigdy więcej tam nie pojechał. Już inni mieli to miejsce jako swoje. On był niepotrzebny. Kilka lat później podszedł do dwóch dziewczyn sponsor. Powiedział tylko: już czas. Kilka dni później i on poznał je. Za kilka następnych tańczył z jedną z nich na dyskotece  
przy "nie płacz kiedy odjadę"-Mariniego; powiedziała: - to będzie nasza piosenka. Potem spotykał ją i podarował frezje jak chciała. Jedną ususzyła i wstawiła do książki. Kilka lat później on stanął naprzeciw jej narzeczonego (teoretycznie odbił mu ją); - rozmawiałem z nią; proszę! my się nadal kochamy! odejdź! pozwól nam być ze sobą! On przypomniał sobie dlaczego było coś zawsze w jej oczach i zrozumiał dlaczego był dla niej obcy; nigdy nie przestała kochać narzeczonego, a z nim związała się z szantażu włodarzy i bossów-religii. Odszedł! lepiej jak ktoś będzie szczęśliwy, niech choć oni! On i tak nie był potrzebny. Był może potrzebny by po wielu latach pomyśleć. Ciekawe co u tej dziewczyny z za-wczesnej jesieni? co z nią? ... i zobaczył: piękny ogród pełen róż jakie kochała. Pielęgnowała je, dbała o nie. Wieczorami siadała wśród nich by czytać książki. Brała najczęściej te jedną zachowaną z młodości; otwierała i patrzyła na ususzony kwiat frezji schowany tam jako zakładka. On jak to bywa w takich historiach jeszcze spojrzał w niebo znad klawiatury na której pisał o tych wydarzeniach i przypomniał sobie ich pierwsze zderzenie; gdy śmiejąc się pytała: - i co dalej? - dalej? no to dopiero zacząłem czytać ... zdziwił się - hahahaha ... z nami? i pamiętał jej śmiech i te kilka chwil, może wartych ich, a może nie!



godna zimna dawka!

ziemia w ten czas nie okrzepła, nie zdążyła 
zatęsknić za tym co powstało i żyło chwilą 
co kierowało się jesienną zasadą taką miłą
odchodzić z fasonem, tak by jedna łza była  

tu nie o rozpacz chodzi, czy godziny łkania
musi się iść ku zimnu i przetrwać i przeżyć  
co marzeniom niewskazane by być i śnić 
by po latach wspomnieć te chwile kochania 

było tak zimno czasem, tak serce zamarzało
pięknie i dobrze mu było w ramach ciszy 
miało to ciepło niezapomniane, co przetrwało 

i mrozi tak coraz bardziej i zanika zamarza ten raj 
nie liczy się z nadzieją i tym co powstało kiedyś 
z uczuciem potrzaskanym o jutro, a może o wczoraj!   

                                                   ...Slawrys.... 


1 komentarz:

  1. informacja ważna dla czytających ... podałem w opowiadaniu datę spotkania "bossów sekt" jako 1985 rok ... otrzymałem komunikat na komputer, że to było w 1984 ... warto by czytelnicy wiedzieli! i co jeszcze ważne .. ten Humanic powinien jeszcze prosić w tekście tego opowiadania by "on" napisał ze naprawdę w tamtych układach nie szło dla ludzi nic załatwić dobrego i że przeprasza swoich (podobno mieli do niego pretensje)! pozdrawiam czytelników ~Slawrys

    OdpowiedzUsuń